Jak jednak zbierać datki w okolicach Times Square, Rockefeller Center czy Piątej Alei, gdzie poza żółtymi taksówkami ulice przecinają głównie luksusowe limuzyny?

Wiele zamożnych osób robiących zakupy u Ermenegildo Zegny czy Armaniego nie nosi przecież drobnych w kieszeniach. Mają za to portfele wypchane kartami kredytowymi.

W tym roku Armia Zbawienia, która chce uzbierać 2 miliony dolarów, postawiła więc na technologię i uzbroiła swoich ochotników w przenośne czytniki kart. Czy to się opłaca? Rzeczniczka organizacji Jennifer Byrd nie ma wątpliwości, że tak. Gdy w zeszłym roku Armia Zbawienia testowała pierwsze czytniki kart na ulicach Dallas, Colorado Springs i Los Angeles, okazało się, że używając plastikowych pieniędzy, ludzie stają się dużo bardziej hojni. I tak jak statystycznie do tradycyjnego czerwonego wiaderka wpadały dwa banknoty jednodolarowe, tak z każdej karty płatniczej na konto Armii Zbawienia trafiało w zeszłym roku średnio aż 15 dolarów.