Małżonkowie nagle odkryli, że nie są właścicielami kupionej od gminy nieruchomości. Urzędnicy sprzedali lokal drugi raz.
Marta Murawska i Janusz Stadnicki w 1999 r. kupili mieszkanie. Było w fatalnym stanie i musieli zainwestować w niego sporo pieniędzy.
Sześć lat temu zaczął się jednak ich koszmar. Do małżeństwa napisała kobieta. W liście stwierdziła, że to ona jest właścicielką mieszkania, i to od ponad 50 lat. – Myśleliśmy, że ktoś sobie robi żarty – wspomina Janusz Stadnicki.
Okazało się, że to prawda, bo gmina sprzedała to samo mieszkanie. Gdy już zrobiło się ogromne zamieszanie, złożyła wniosek do sądu o uzgodnienie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym i... sprawę przegrała. Sądy obu instancji stwierdziły, że nie ma żadnych dowodów, które by wskazywały na to, że mieszkanie należało do gminy. Zatem nie miała ona prawa go sprzedać.
– Myślałam, że jak kupuję coś od gminy, czyli od państwa, to będzie to dokładnie sprawdzone. Nigdy nie liczyłam, że państwo może oszukać, tak jak ja zostałam oszukana – mówi Murawska.