Chodzi o zrobioną w 2003 roku fotografię, która ukazała się na okładce najnowszego, lipcowego, numeru magazynu „Art Monthly”. Przedstawia ona nagą sześcioletnią Olympię Nelson. Zdjęcie zrobiła jej mama, awangardowa fotograf, Polixeni Papapetrou. Umieszczenie go na okładce miało być protestem przeciwko zamknięciu przez władze wystawy innego artysty, który robi zdjęcia nagich dzieci.
Sprawa wywołała ostrą reakcję premiera Kevina Rudda. – Nie mogę już tego znieść! Przecież takie małe dzieci nie mogą świadomie zdecydować, czy chcą być fotografowane nago – oświadczył. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że „Art Monthly” utrzymuje się z rządowych dotacji. Wkrótce zostaną one odebrane.
Oburzenie socjaldemokratycznego premiera podziela większość Australijczyków. Eksperci ostrzegają, że podobne zdjęcia mogą promować pedofilię. – Używanie w ten sposób dziecięcej seksualności jest niedopuszczalne. Musimy temu przeciwdziałać – powiedział lider konserwatywnej opozycji Brendan Nelson. Wezwał on już policję, aby wszczęła w tej sprawie śledztwo. Australijska Childhood Foundation podkreśliła zaś, że nagie fotografie dzieci mogą się odbić na ich psychice w przyszłości.
Kierownictwo „Art Monthly” broni swojej decyzji. – Chcieliśmy przywrócić nieco godności debacie na ten temat. Nagość i dzieciństwo to doskonałe tematy dla sztuki – uważa redaktor pisma Maurice O’Riordan. Murem stanął za nim australijski świat artystyczny. Na czele z rodzicami dziewczynki. Jej ojciec Robert Nelson jest znanym krytykiem sztuki. – Czuję się urażona tym, co powiedział premier o mojej fotografii. To było niegrzeczne. To jedno z moich ulubionych zdjęć, które zrobiła mi mama – powiedziała 11-letnia obecnie Olympia na konferencji zorganizowanej przez jej ojca.
Robert Nelson w rozmowie z „Rz” podkreślił, że jest „bardzo zasmucony bezpardonowym atakiem premiera na jego rodzinę”. – Politycy nie są krytykami sztuki i nie mają prawa dyktować artystom, co mają robić – uważa Nelson. Według niego nie ma badań, według których „sztuka byłaby powiązana z pedofilią”. – Pedofile nie potrzebują zdjęć, żeby zaatakować dziecko. Pedofile wykorzystują dzieci z najbliższego otoczenia. Nie obawiam się więc, że ta fotografia naraża moją córkę na niebezpieczeństwo – podkreślił.