O modzie na „zachodnie nosy” wśród przybyszów z Ameryki Łacińskiej pisał wczoraj hiszpański „El Pais”. Gazeta przedstawiła przypadek 28-letniego Ekwadorczyka, który zdecydował się na wydanie 4200 euro, byle tylko „nie zwracać na siebie uwagi na ulicy”.
Chirurdzy przyznają, że takich operacji dokonują coraz więcej. Nie tylko w Hiszpanii. W Stanach Zjednoczonych i Australii są lekarze specjalizujący się w przerabianiu twarzy na modłę zachodnią. Latynosom poprawiają głównie nosy, Azjatom – oczy. Cytowany przez „El Pais” Hiszpan Salvador Rodriguez-Camps wydłużał imigrantkom z Ameryki Środkowej zbyt okrągłe – ich zdaniem – twarze, wstawiając im w brodę protezę. Rocznie przeprowadza około 30 operacji, których jedynym celem jest „europeizacja rysów”. – To sposób na adaptację w środowisku, w którym żyją – tłumaczy.
Chirurdzy zapewniają, że nie spełniają wszystkich życzeń. – Nie zrobię Latynosce niemieckiego nosa – mówi doktor Juan Antonio Mira z Walencji. Ci, których nie stać na wydanie tysięcy euro na operację plastyczną w Hiszpanii, wielokrotnie niższym kosztem zmieniają wygląd podczas wizyty w rodzinnych stronach. Ryzykują trwałe oszpecenie, by tylko zbliżyć się do ideału piękna lansowanego przez zachodnie media.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki m.tryc@rp.pl