We wtorek ormiańska policja wypędziła protestujących z prospektu Bagramjana, który był wypełniony tysiącami ludzi przez ostatnie dwa tygodnie. Funkcjonariusze usunęli wszystkie barykady i przywrócili ruch na głównej ulicy ormiańskiej stolicy. Nie było to jednak proste, gdyż w trakcie tej operacji zatrzymanych zostało około 50 osób, którzy nie chcieli opuścić prospektu.

Po policyjnej akcji kilkadziesiąt osób pozostało w centrum ormiańskiej stolicy na noc. Jeden z protestujących zaszył sobie usta i ogłosił głodówkę. Głodówkę ogłosiło również kilku innych protestujących, którzy domagają się od władz gwarancji tego, że ceny energii nie zostaną podwyższone.

Od kilku dni protest przeciwko podwyżkom cen energii w Erywaniu robił się coraz mniejszy. Liczba protestujących zmniejszyła się z kilku tysięcy do kilkudziesięciu osób po tym, jak władze zapowiedziały wstrzymanie wzrostu cen na energię i powołali niezależną instytucję, która ma sprawdzić czy te podwyżki, wprowadzone przez przedsiębiorstwa energetyczne, w ogóle były uzasadnione. Radykalnie nastawiona część protestujących nie pogodziła się na propozycję władz i nadal pozostaje protestować w centrum Erywania, nie blokując już jednak prospektu Bagramjana.

Obecnie niewielka grupa osób kontynuuje protest na placu Wolności (centrum Erywania). Uczestnicy akcji przynieśli koce, rozmieścili się również na schodach głównego ormiańskiego teatru opery i baletu, zapowiadając kontynuację protestu. Interesujące jest to, że 80 proc. branży energetycznej w Armenii znajduje się w rękach Rosjan.