- Nie dlatego włączyłam się w obronę żołnierzy przed skutkami ustawy degradacyjnej, aby bronić mojego ojca. Przyjęłam to ze spokojem i godnością, byłam przekonana, że sprawa jest przesądzona - mówiła córka gen. Jaruzelskiego w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem.
Jeszcze przed zawetowaniem przez Andrzeja Dudę ustawy degradacyjnej Jaruzelska wraz z płk Bielcem i Januszem Zemke założyła Centrum Monitorowania Konsekwencji Ustawy Degradacyjnej.
Monika Jaruzelska mówiła, że nie zarzuci w związku z tym podjętych działań, bo najważniejszą dla niej kwestią jest to, by wojsko "nie było upokarzane".
- Wojsko powinno służyć ku chwale ojczyzny, a nie ku chwale polityków. A to upolityczniało wojskowych, to miało dezintegrować środowisko wojskowe, żeby ono było słabe i żeby nie zagrażało w żaden sposób politykom. Politycy powinni trzymać się od wojska z daleka... - mówiła Jaruzelska o ustawie.
Powiedziała również, że podczas pracy późniejszej dyskusji nad ustawą brakowało jej nie tylko głosu gen. Hermaszewskiego (który był przedstawiany jako osoba szczególnie poszkodowana w przypadku wprowadzenia ustawy w życie, bo, jak twierdził, znalazł się w Wojskowej radzie ocalenia Narodowego" bez swojej wiedzy - red.), ale i innych generałów i dowódców, którzy powinni bronić nie tylko siebie, ale przede wszystkim swoich podwładnych.