W rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja prezydent awansował trzech oficerów. Generałami dywizji zostali: Andrzej Fałkowski, dyrektor Departamentu Budżetowego MON, i Bogusław Samol, szef Zarządu Planowania Rzeczowego, a generałem brygady – Zygmunt Mierczyk, zastępca komendanta Wojskowej Akademii Technicznej.
Jednak 2 maja prezydent, który odwiedził polskich żołnierzy w Kosowie, powiedział, że awansuje nie trzech, lecz czterech oficerów. Rankiem 3 maja do Ministerstwa Obrony dotarła informacja, że są przygotowywane dokumenty w tej sprawie.
Kim miał być czwarty generał? Jak dowiedziała się „Rz”, prezydent już po podpisaniu awansów zorientował się, że kolejnej gwiazdki od niego nie dostanie żaden z oficerów liniowych. A już wcześniej otoczenie głowy państwa zarzuciło ministrowi Bogdanowi Klichowi, że na przygotowanej przez MON liście nominacji takich jest jedynie dwóch. Chodzi o płk. Dariusza Wrońskiego, dowódcę 25. Brygady Kawalerii Powietrznej, i kmdr. Marka Kurzyka, dowódcę 3. Flotylli Okrętów.
Dlatego rzutem na taśmę awansowany miał być jeden z nich. Tak się jednak nie stało, bo zabrakło czasu.
Wcześniej prezydent odrzucił większość nominacji generalskich przygotowanych przez MON. Bogdan Klich wysłał bowiem do pałacu listę 15 osób.