Rzeczpospolita: Panie generale, Rosjanie testują nasz i sojuszniczy system obrony niemal codziennie. Jak to możliwe, że zaskoczeniem dla NATO stały się niedawno organizowane manewry w obwodzie kaliningradzkim? Jak donosiła rosyjska prasa, w pobliże granicy z Polską zostały przerzucone rakiety Iskander-M.
Gen. Lech Majewski, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych: Nie mogę komentować sprawy za całe NATO. Odpowiem zatem tak, że nie wszyscy zostali grudniowymi ćwiczeniami zaskoczeni. Ci, którzy powinni wiedzieć, wiedzieli, na co się zanosi, a nasze siły nie przegapiły aktywności Rosjan.
Osobiście uważam, że nawet z powodu wielkich ćwiczeń u sąsiadów nie należy ulegać wojennej histerii i wpadać w panikę. Trzeba takie manewry monitorować i wyciągać wnioski dla przygotowania sił własnych. Zapewniam, że tak czynimy.
Czy polska tarcza rakietowa będzie mogła osłonić wybrane obiekty i miasta przed iskanderami?
System obrony powietrznej, umownie zwany polską tarczą, powstaje jako kompleksowa ochrona przed atakiem z powietrza. Jego pierwszymi działającymi elementami są stacje radiolokacyjne, samoloty bojowe, urządzenia walki elektronicznej. W najbliższych latach tarczę wzmocnią nowoczesne, mogące zwalczać równocześnie wiele celów, zestawy rakietowe zdolne do niszczenia samolotów, śmigłowców, bezzałogowców oraz rakiet balistycznych. Istotne jest to, że polska tarcza z założenia ma stanowić element obrony powietrznej i przeciwrakietowej NATO. Jak pokazał miniony rok, mocny sojusz, potrafiący skutecznie wspierać swoich członków, jest w naszej części Europy bardzo potrzebny.