Potrzebujemy mocnego sojuszu - rozmowa z generałem Lechem Majewskim

W Polsce będzie ćwiczyło o jedną trzecią żołnierzy NATO więcej niż w poprzednim roku.

Aktualizacja: 14.01.2015 10:35 Publikacja: 13.01.2015 18:38

Potrzebujemy mocnego sojuszu - rozmowa z generałem Lechem Majewskim

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Rzeczpospolita: Panie generale, Rosjanie testują nasz i sojuszniczy system obrony niemal codziennie. Jak to możliwe, że zaskoczeniem dla NATO stały się niedawno organizowane manewry w obwodzie kaliningradzkim? Jak donosiła rosyjska prasa, w pobliże granicy z Polską zostały przerzucone rakiety Iskander-M.

Gen. Lech Majewski, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych: Nie mogę komentować sprawy za całe NATO. Odpowiem zatem tak, że nie wszyscy zostali grudniowymi ćwiczeniami zaskoczeni. Ci, którzy powinni wiedzieć, wiedzieli, na co się zanosi, a nasze siły nie przegapiły aktywności Rosjan.

Osobiście uważam, że nawet z powodu wielkich ćwiczeń u sąsiadów nie należy ulegać wojennej histerii i wpadać w panikę. Trzeba takie manewry monitorować i wyciągać wnioski dla przygotowania sił własnych. Zapewniam, że tak czynimy.

Czy polska tarcza rakietowa będzie mogła osłonić wybrane obiekty i miasta przed iskanderami?

System obrony powietrznej, umownie zwany polską tarczą, powstaje jako kompleksowa ochrona przed atakiem z powietrza. Jego pierwszymi działającymi elementami są stacje radiolokacyjne, samoloty bojowe, urządzenia walki elektronicznej. W najbliższych latach tarczę wzmocnią nowoczesne, mogące zwalczać równocześnie wiele celów, zestawy rakietowe zdolne do niszczenia samolotów, śmigłowców, bezzałogowców oraz rakiet balistycznych. Istotne jest to, że polska tarcza z założenia ma stanowić element obrony powietrznej i przeciwrakietowej NATO. Jak pokazał miniony rok, mocny sojusz, potrafiący skutecznie wspierać swoich członków, jest w naszej części Europy bardzo potrzebny.

Panie Generale, w poprzednim roku nastroje poprawiały nam działania sojuszników, ich obecność w Polsce w czasie ćwiczeń. Gościliśmy około 7 tys. żołnierzy z innych krajów. W tym roku będzie ich więcej czy mniej?

W 2014 roku jednostki podlegające Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych odbyły 139 ćwiczeń, w tym 35 międzynarodowych. Wśród tych ostatnich 11 zostało zaplanowanych pod wpływem negatywnego rozwoju sytuacji na wschodzie Europy. To efekt kryzysu na Ukrainie. W 2015 roku ćwiczeń, szkoleń, treningów będzie więcej o jedną trzecią. Do Polski już dotarli lotnicy belgijscy, wzmacniający misję Baltic Air Policing. Żołnierze kanadyjscy rozwijają się na poligonie drawskim. Czekamy na pododdział amerykańskiego 2 Pułku Kawalerii, który później zastąpią pancerniacy i spadochroniarze. Amerykanie przylecą też do baz w Łasku i Powidza. Ponadto zaplanowaliśmy wspólne szkolenia z pododdziałami niemieckimi, francuskimi i brytyjskimi. Będziemy gospodarzami międzynarodowych ćwiczeń Dragon, Saber Strike oraz morskich Baltops. Będą takie miesiące, kiedy liczba sojuszników szkolących się w Polsce dojdzie do 3 tysięcy.

Podczas wspólnych manewrów obserwujemy działania wojsk z innych krajów, ale w rzeczywistości nasi żołnierze ćwiczą procedury przyjęcia sojuszników w sytuacji, gdyby doszło do agresji.

Na tym polega sedno współpracy. Sprawdzamy i doskonalimy procedury przyjęcia sił sojuszniczych, a wspólne działania dają impuls do przyspieszania szkolenia poszczególnych jednostek. Najważniejsze jest to, że żołnierze mają możliwość treningu z najlepszymi formacjami państw NATO i doskonalenia umiejętności prowadzenia wspólnych działań obronnych.

W tę sytuację znakomicie wpisuje się przeprowadzona przed rokiem reforma systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi. Funkcjonujące od 1 stycznia 2014 roku Dowództwo Generalne RSZ integruje aktywność szkoleniową poszczególnych rodzajów sił zbrojnych. W jednym dowództwie codziennie praktykujemy działania w formacie połączonym: wojska specjalne, marynarka wojenna, wojska lądowe i siły powietrzne, a nasi oficerowie nasiąkają atmosferą współpracy. Przyjeżdża do nas wielu dowódców sił zbrojnych z państw NATO, a także np. z Chin i Finlandii, by pytać, obserwować i podglądać rozwiązania wynikające z połączenia działania różnych rodzajów wojsk. Praktyka pokazuje, że nowy system dowodzenia się sprawdza.

Czy jest szansa na stworzenie bazy gotowej do obsługi długotrwałej obecności sojuszników w Polsce? Takie magazyny mają np. Norwegowie.

Zgodnie z ustaleniami przywódców państw NATO w najbliższym czasie mamy „zagwarantowaną" stałą rotacyjną obecność pododdziałów sojuszniczych. Co do utworzenia bazy, sądzę, że najpóźniej na szczycie NATO w 2016 roku w Warszawie dowiemy się, czy jest to realne. Zapewne ostateczna decyzja będzie wypadkową sytuacji międzynarodowej, w tym relacji NATO z Rosją. Polska jest zainteresowana stworzeniem takiej jednostki.

Gdzie taka jednostka mogłaby powstać?

Powinna znajdować się w miejscu położonym korzystnie w stosunku do sieci dróg, linii kolejowych czy lotnisk. My takie miejsca mamy, a dzięki poczynionym inwestycjom dysponujemy coraz nowocześniejszymi koszarami i poligonami. Ostatnio uruchomiliśmy budowę składów wielkopowierzchniowych. Pierwszy taki magazyn, w Kutnie, zaczniemy wyposażać już w tym roku. Rozbudowujemy bazy lotnicze w Powidzu, Dęblinie i Mińsku Mazowieckim, niebawem ruszą kolejne inwestycje w Świdwinie i Mirosławcu. Nowe obiekty powstają też na poligonach w Drawsku i pod Ustką. Na modernizacji infrastruktury korzystają głównie nasi żołnierze, ale nowoczesne obiekty wzbudzają też duże zainteresowanie sojuszników.

Dzisiaj żołnierzami „pierwszego kontaktu" z potencjalnym przeciwnikiem są głównie piloci. W ciągu kilkunastu lat z polskich Sił Powietrznych zostaną wycofane zarówno migi jak i samoloty Su – 22. O jakim samolocie nowej generacji myślą wojskowi?

Podstawą systemu obrony powietrznej są dla nas samoloty wielozadaniowe F-16. Niemniej już teraz myślimy o zastąpieniu myśliwców MiG-29 i samolotów myśliwsko-bombowych Su-22 nowymi samolotami, które pozwolą nam utrzymać narodowe zdolności odstraszania. Obserwując trendy w rozwoju lotnictwa wojskowego spodziewam się, że w kolejnej dekadzie pozyskamy samoloty wielozadaniowe, zdolne do obrony przestrzeni powietrznej, atakowania celów naziemnych i nawodnych, jak i do prowadzenia rozpoznania. Za pośrednictwem bezpiecznego, radiowego wojskowego systemu łączności będą one komunikować się z bezzałogowcami, okrętami, wojskami specjalnymi, przeciwlotnikami.

Niedawno resort obrony postanowił mocno wzmocnić Siły Powietrzne, Amerykanie sprzedadzą nam rakiety AGM – 158A JASSM. To dopiero pierwszy krok do solidnego wzmocnienia „jastrzębi". Kiedy zostaną podjęte kroki mające na celu zakup dla samolotów F–16 rakiet JASSM – ER, zdolnych do rażenia celów oddalonych o tysiąc kilometrów?

Warto zauważyć, że kontrakt na dostawę rakiet JASMM daje nam zupełnie nowe możliwości odstraszania potencjalnego agresora, z dala od naszych granic. Najpierw chcemy wdrożyć rakiety, które zamówiono w kontrakcie podpisanym 11 grudnia 2014 roku. Gdy zbierzemy doświadczenia związane z ich eksploatacją, a także możliwościami F-16, które po głębokiej modyfikacji oprogramowania będą najnowocześniejszymi samolotami tego typu w Europie, ocenimy, ile nowych rakiet powinniśmy zamówić. Wstępnie zasygnalizowaliśmy już amerykańskim sojusznikom zainteresowanie pociskami JASSM-ER. Jest to zgodne z przedstawioną przez premiera i popieraną przez prezydenta RP strategią „Polskie Kły". Przypomnę, że zmierza ona do budowy wielosegmentowego, skutecznego potencjału odstraszania, złożonego także z systemów artyleryjskich dalekiego zasięgu, systemów rakietowych brzegowych oraz na okrętach, jak również Wojsk Specjalnych, a w przyszłości bezzałogowych samolotów uderzeniowych. (c) (p)

 

 

 

Służby
Sprawa Pegasusa i inwigilacja Karnowskiego. Zarzuty dla byłych szefów warszawskiej CBA
Służby
Systemy przeciwlotnicze bez nadzoru w opuszczonym magazynie na Podkarpaciu
Służby
Strażacy kupują drony do obserwacji lasów. MSWiA: Jest zagrożenie dywersyjne
Służby
Alarmy zostają dłużej
Służby
Początek końca wojny hybrydowej na granicy?