Generał przyznał, że dotarły do niego informacje o dwóch przypadkach salutowania przez rzecznikiem MON Bartłomiejem Misiewiczem. - To kuriozalne, gdy rzecznik MON oczekuje, że przyjdzie do niego dowódca jednostki i będzie mu składał meldunek - powiedział.
Jego zdaniem takie meldunki świadczą o "chorobie poddaństwa lub pogardy dla samych siebie". - Ja bym sobie nigdy na to nie pozwolił, żeby panu Misiewiczowi, który jest rzecznikiem prasowym, chodzić i meldować jako dowódca wojsk lądowych czy dowódca dywizji. Dla mnie to jest nie do przyjęcia - mówił.
Skrzypczak komentował również swoje odejście z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia. - Kiedy powiedziałem, co myślę, jak się wojskowych traktuje, jak się każe im meldować, uznano, że moje wystąpienie było niepoprawne politycznie, w związku z tym należy się ze mną rozstać. Uznałem, że to ja powinienem zrobić - mówił w TVN24.
Generał odniósł się również do rezygnacji wysokich oficerów, m.in. szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysława Gocuła i dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych gen. broni Mirosława Różańskiego. - To chyba wynika z tego, że nie potrafią zaakceptować tego, co dzieje się w Ministerstwie Obrony Narodowej - powiedział.
- Polityka kadrowa przestała być już domeną wojskowych, a stała się domeną polityków, którzy nie mają kompetencji, ale mają teczki. Na podstawie teczek kreuje się określonych ludzi na stanowiska - dodał.