96-letni Józef Cichy zmarł 8 czerwca w szpitalu w Chrzanowie (Małopolskie). Przed śmiercią przez kilka lat bezskutecznie walczył o status inwalidy wojennego. Dostałby wówczas rentę inwalidy wojennego oraz prawo do bezpłatnych leków i wyrobów medycznych. To swoista rekompensata za utratę zdrowia w służbie dla ojczyzny. A pan Józef z powodu wielu schorzeń był przykuty do łóżka.

Jednak zdaniem ZUS nie miały one związku z udziałem w działaniach wojennych. Dlatego renty nie przyznał. Po śmierci weterana media zarzuciły bezduszność urzędnikom ubezpieczyciela.

Dziś ZUS tłumaczy:

- Pan Józef Cichy pobierał zarówno emeryturę, jak i wszystkie dodatki kombatanckie, jakie Zakład mógł przyznać. O rencie inwalidy wojennego jednak ZUS sam nie decyduje. Nie jest to bowiem świadczenie z ubezpieczenia społecznego. Zgodnie z przepisami prawa, Zakład, by przyznać takowe świadczenie, musi dysponować orzeczeniem wojskowej komisji lekarskiej, która powinna wskazać związek między występującymi u danej osoby schorzeniami z działaniami wojennymi, w których ta osoba brała udział. Dodać należy, że wojskowa komisja lekarska nie ma żadnego powiązania z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Orzeczenie tej właśnie komisji jest dla ZUS wiążące. Oczywiście z orzeczeniem można się nie zgodzić. Decyduje wówczas sąd i powoływani przez niego biegli lekarze, nie ZUS. Sprawa pana Józefa Cichego trafiła do sądu. Zakład na bieżąco z sądem współpracował, przekazując jak najszybciej całą dokumentację. To i tylko to, w tej sytuacji mógł zrobić – napisał Marcin Kymona, rzecznik prasowy oddziału ZUS w Chrzanowie.

Biegli sądowi odwiedzili Józefa Cichego wiosną tego roku. Sąd nie zdążył jednak zakończyć postępowania w jego sprawie.