Sytuacja budżetów samorządów jest tak napięta, że nawet na chwilę przed wyborami radni decydują o podniesieniu podatków lokalnych na 2011 r. Jak podkreślają władze miast, w 2011 r. nie ma co liczyć na wpływy z CIT i PIT na poziomie sprzed kryzysu, niższe są też wpływy z podatku od czynności cywilnoprawnych czy ze sprzedaży mienia. – Jeżeli te pieniądze są przeznaczane na inwestycje służące mieszkańcom, to nie ma w tym nic niestosownego – komentuje Rudolf Borusiewicz, sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich.
Miasta podnoszą podatki zwykle o wskaźnik inflacyjny, który wynosi 2,6 proc. Tak zrobiły m.in. Warszawa, Katowice, Gdynia, Sopot, Toruń, Opole czy Łódź. W niektórych miastach podwyżki są jednak wyższe. W Tczewie podatek od gruntów i budynków, gdzie prowadzona jest działalność gospodarcza, wzrośnie o nieco ponad 4 proc. Również w Sochaczewie stawki wzrosną średnio o 4,4 proc.
Dla właścicieli „zwykłych” mieszkań i domów podwyżki nie będą zbyt dotkliwe. Przykładowo w Lublinie za 53-metrowe mieszkanie trzeba będzie zapłacić o 3 zł więcej rocznie, a za 120-metrowy dom (z 600-metrową działką) 14 zł więcej.
W gorszej sytuacji są przedsiębiorcy. Podatek od budynków, gdzie działalność prowadzą firmy, to ok. 20 zł za metr kwadratowy. Średnio podwyżki sięgają 50 groszy za metr kwadratowy. Przedsiębiorca zajmujący 100-metrowy lokal będzie musiał więc płacić o 50 zł więcej rocznie, przy 500 metrach – 250 zł więcej, a przy 1000 – już 500 zł.
Do tego trzeba też doliczyć wzrost podatku od firmowych środków transportu (także średnio o 2,6 proc., choć np. w Tczewie o 8 proc.). Część radnych zwracała uwagę, że właśnie w czasie kryzysu nie należy zwiększać danin dla przedsiębiorców.