Reklama

Dostęp do brzegów wód publicznych dla turystów, żeglarzy i wędkarzy

Turysta, żeglarz czy wędkarz będzie mógł domagać się od miejscowych władz, w drodze decyzji administracyjnej, zapewnienia mu dostępu do brzegów wód publicznych

Aktualizacja: 05.07.2012 10:36 Publikacja: 04.07.2012 20:05

Turysta, żeglarz czy wędkarz będzie mógł domagać się od miejscowych władz, w drodze decyzji administ

Turysta, żeglarz czy wędkarz będzie mógł domagać się od miejscowych władz, w drodze decyzji administracyjnej, zapewnienia mu dostępu do brzegów wód publicznych

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Tak wynika z precedensowego orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygnatura akt: II OSK 621/12). W praktyce dochodzenie tego prawa może  się jednak okazać niełatwe.

– Osoby, które wykupują całe połacie ziemi, nie dopuszczają nikogo do brzegu, stawiają tabliczki z zakazem dostępu i dobijania do brzegu, straszą strażnikami, chociaż jeziora mają być powszechnie dostępne – mówi Krzysztof Nowosielski z Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku.

Zgodnie z art. 28 ust. 2 prawa wodnego właściciele nieruchomości przyległych do jeziora objętego powszechnym korzystaniem są obowiązani zapewnić dostęp do wody. W razie potrzeby wyznacza go wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Sądy administracyjne przyjmowały jednak, że taka decyzja może zapaść wyłącznie w postępowaniu wszczętym z urzędu albo na wniosek właściciela, użytkownika wieczystego lub posiadacza samoistnego nieruchomości, przez którą ma być wyznaczony dostęp do wody. A więc osób najbardziej zainteresowanych tym, żeby nie przepuszczać obcych przez swoją działkę. Przepis stał się więc martwy.

O wyznaczenie dostępu od drogi gminnej do Jeziora Chomiąskiego na Pojezierzu Gnieźnieńskim wystąpił Janusz K. Na dwóch działkach gminnych urządzono plażę i kąpielisko, ale dotychczasowy dostęp do wody zagrodzili właściciele prywatnych dacz. Wójt gminy Gąsawa, w której leży Jezioro Chomiąskie, odmówił wyznaczenia dostępu do wody. Wiązałoby się to bowiem ze znacznym ograniczeniem prawa własności właścicieli działek.

W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy Janusz K. podkreślił, że domaga się ustanowienia dostępu do wody, gdyż wskutek ogrodzenia działek zostało zamknięte dotychczasowe dojście do jeziora.

WSA stwierdził jednak, że wójt w ogóle nie mógł rozpatrywać wniosku, ponieważ Janusz K. nie miał statusu strony. Nie był właścicielem, posiadaczem samoistnym ani użytkownikiem wieczystym nieruchomości, przez które ma być wyznaczony dostęp do wody. Postępowanie można by wszcząć jedynie z urzędu. Sąd powołał się na takie właśnie orzeczenia sądów administracyjnych.

W skardze kasacyjnej do NSA Janusz K. zakwestionował to stanowisko. NSA uznał skargę za uzasadnioną, uchylił wyrok WSA i przekazał mu sprawę do ponownego rozpoznania. Wniosek Janusza K. należało potraktować jako podstawę do wszczęcia postępowania z urzędu – stwierdził NSA. Art. 34 ust. 1 i 2 prawa wodnego ustanawiają prawo do powszechnego korzystania z wód publicznych śródlądowych i morskich dla każdego, m. in. do wypoczynku, turystyki, uprawiania sportów wodnych. Każdy może więc domagać się wyznaczenia dostępu do jeziora.

Reklama
Reklama

Wojciech Kass, dyrektor muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu na Mazurach

Wyrok NSA stawia ponad własnością całkowity dostęp do tego, co jest dobrem ogólnym. Nie mam nic przeciwko własności, lecz nie może ona ingerować za daleko w przestrzeń publiczną. W naszym kraju nie mamy złego prawa, ale brakuje kontroli, jak się je stosuje. Rezultatem tego jest dzika zabudowa na Mazurach i Suwalszczyźnie. Ten, kto zdobył tu działkę, nie pyta w ogóle o przepisy, tylko grodzi do samej wody, a nawet w nią wchodzi ogrodzeniem. Linia brzegowa, która jest dla wszystkich, traci ciągłość, staje się fragmentaryczna. To powszechne tu niestety zjawiska i niebezpieczna tendencja ogólna: zawłaszczania, każdy dla siebie, w sposób dziki i pazerny, przyrody, która jest dobrem wspólnym.

Tak wynika z precedensowego orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygnatura akt: II OSK 621/12). W praktyce dochodzenie tego prawa może  się jednak okazać niełatwe.

– Osoby, które wykupują całe połacie ziemi, nie dopuszczają nikogo do brzegu, stawiają tabliczki z zakazem dostępu i dobijania do brzegu, straszą strażnikami, chociaż jeziora mają być powszechnie dostępne – mówi Krzysztof Nowosielski z Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku.

Zgodnie z art. 28 ust. 2 prawa wodnego właściciele nieruchomości przyległych do jeziora objętego powszechnym korzystaniem są obowiązani zapewnić dostęp do wody. W razie potrzeby wyznacza go wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Sądy administracyjne przyjmowały jednak, że taka decyzja może zapaść wyłącznie w postępowaniu wszczętym z urzędu albo na wniosek właściciela, użytkownika wieczystego lub posiadacza samoistnego nieruchomości, przez którą ma być wyznaczony dostęp do wody. A więc osób najbardziej zainteresowanych tym, żeby nie przepuszczać obcych przez swoją działkę. Przepis stał się więc martwy.

Reklama
Prawnicy
Zbigniew Ziobro krytykuje decyzję Andrzeja Dudy. Pisze o „notariuszu"
Prawnicy
Znana prawniczka odchodzi z resortu Waldemara Żurka. „Czasem sufler zaśpi"
Dobra osobiste
Coldplay zapłaci za ujawnienie romansu? Prawnicy o szansach pozwu Andy'ego Byrona
Praca, Emerytury i renty
Wcześniejsze wypłaty i podwójne świadczenia. 800 plus w sierpniu
Nieruchomości
Wysokie kary za budowę szopy w ogrodzie. Ważna jest odległość od działki sąsiada
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama