[b] [link=http://blog.rp.pl/romanski/2010/01/07/marszalkowie-na-kolei/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Zresztą inwestycje centralne i tak służą przebudowie głównych połączeń, tymczasem z punktu widzenia województwa najistotniejsze są te o znaczeniu lokalnym, znajdujące się zwykle w złym i bardzo złym stanie.
Choć przekazana samorządom spółka PKP Przewozy Regionalne nie jest finansowym orłem (ale to efekt wielu różnych okoliczności, w większości niezależnych od marszałków), to jednak dzięki niej lokalne władze poczuły się bardziej odpowiedzialne za transport szynowy. A temu w Polsce ery burzliwie rozwijającej się motoryzacji wyraźnie brakowało patrona. To samorządy kupują nowe wagony, lokomotywy i szynobusy, to samorządy starają się o taką konstrukcję rozkładów jazdy, by faktycznie odpowiadały potrzebom pasażerów, a nie zaspokajały widzimisię kolejowych decydentów. Teraz z regionalnych funduszy unijnych lokalne władze dołożą do remontów rozpadających się torowisk.
To dobrze, że samorządowcy chcą prowadzić takie inwestycje. Ponad 1100 km wyremontowanych, a gdzieniegdzie odtworzonych torów to naprawdę wielkie dzieło. Co więcej, ponieważ na transporcie łatwo zbić lokalny polityczny kapitał, samorządom będzie zależało na szybkiej i dokładnej realizacji inwestycji.
I choć większości z wyłączonych dziś linii kolejowych nie uda się raczej reanimować, liczy się każdy kilometr tych, na które powrócą pociągi. I każdy kilometr tych, z których pociągi nie znikną. W czasach coraz większych korków na drogach pociąg to dobra alternatywa. Jeśli jest.