Takiej sytuacji ustawa nie przewiduje. Wiadomo tylko, że 90 dni po wejściu w życie noweli ustawy o KRS wygasną kadencje dotychczasowych jej członków. Ministerstwo Sprawiedliwości przyznaje, że nie przewidziało procedury na wypadek braku chętnych.
– Jestem pewien, że wśród dziesięciotysięcznej rzeszy sędziów chętni się znajdą – powiedział „Rz" Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Co teraz?
25 stycznia 2018 r. upływa termin zgłaszania kandydatów. Do każdej z kandydatur powinny być dołączone opinie wraz z osiągnięciami. Po upływie terminu marszałek Sejmu powinien sprawdzić poprawność wniosków. W przypadku kandydatów zgłaszanych przez obywateli może zwrócić się do Państwowej Komisji Wyborczej o zweryfikowanie podpisów. Od decyzji marszałka przysługuje odwołanie do Sądu Najwyższego. Sprawdzi też, czy kandydatów zgłoszonych przez sędziów na pewno poparli sędziowie. Następnie poda do publicznej wiadomości nazwiska kandydatów. Potem zwróci się do klubów parlamentarnych o wyrażenie poparcia dla kandydatów. Jeden klub może poprzeć nie więcej niż dziewięciu kandydatów. Następnie sejmowa komisja sporządzi listę 15 kandydatów. Kolejny krok należy do Sejmu, który na posiedzeniu – a wszystko wskazuje na to, że będzie to w lutym – wybierze nowy skład KRS. Najpierw wymagana będzie większość 3/5 głosów, a jeśli tej nie uda się osiągnąć, to większość zwykła.
Dzień później Rada zacznie prace, a dotychczasowym jej członkom wygasną kadencje.
Bojkot zrobił swoje
Tuż po tym, jak prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o KRS, sędziowie apelowali do środowiska o bojkot wyborów do nowej KRS. Apele napisały cztery sędziowskie stowarzyszenia, Krajowa Rada Sądownictwa oraz zgromadzenia największych sądów w kraju. Niektórzy sędziowie byli sceptyczni.
Przykład? Barbara Piwnik, sędzia Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, uważała, że wzywanie do bojkotu nie znajdzie szerokiego oddźwięku w środowisku.