Rz: Patrzy pani na nazwiska kandydatów do nowej KRS i myśli sobie...
Irena Kamińska: Żaden nie jest szerzej znany środowisku sędziowskiemu. Poza sędzią Dredem (Rafałem Puchalskim), myślę jednak, że wielu jest zadziwionych nową rolą. Sejm nie będzie miał kłopotów z wyborem, musi wybrać wszystkich lub prawie wszystkich, inaczej nie będzie Rady. Samo oglądanie tego spektaklu jest żenujące, zwłaszcza jeśli wspomnieć o idei, która podobno legła u podstaw ustawy. Większa demokratyzacja wyborów i lepsza reprezentacja środowiska sędziowskiego. Żaden z tych warunków nie został spełniony. Nowo mianowani prezesi już zaczęli spłacać dług wdzięczności, a pani sędzia T. Kurcyusz-Furmalik nie reprezentuje sędziów administracyjnych, bo nie uzyskała nawet ich minimalnego poparcia. Wszystkie te osoby już zawsze będą postrzegane jako reprezentanci obecnej sejmowej większości. Nie jest to dobra rekomendacja dla sędziego. Dlatego wszystkie europejskie standardy wymagają, aby nie politycy decydowali o rozwoju sędziowskiej kariery.
Odchodzi pani w stan spoczynku po 40 latach orzekania. To zaplanowana od dawna decyzja czy reakcja na to, co się dzieje z wymiarem sprawiedliwości?
W styczniu minęło 45 lat mojej pracy zawodowej na różnych stanowiskach w sądownictwie. Zaczynałam jako pomocnik sekretarza sądowego, byłam też kuratorem zawodowym i oczywiście asesorem. Przyszła pora sprawdzić, czy istnieje życie pozasądowe, i z pewnością na datę podjęcia tej decyzji miało wpływ, to co się dzieje. My, sędziowie, jesteśmy pod wieloma względami po ostatnio przyjętych rozwiązaniach ustawowych w gorszej sytuacji niż przeciętny obywatel. Wspomnę tylko o dwóch przykładach. Przestępca ma pewność, że proces nie będzie toczył się pod jego nieobecność, jeżeli jest spowodowana nagłą chorobą, pobytem w szpitalu czy inną niezawinioną przez niego przyczyną. Postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego może toczyć się bez jego udziału. Podobnie z przejściem na emeryturę. To osoba, która ma uprawnienia emerytalne, decyduje, czy chce z nich skorzystać. W przypadku sędziów polityk. Wszystkie tłumaczenia takich rozwiązań są kłamstwem. Cały SN został powołany na nowo po zmianie ustroju. W sądach powszechnych zmiana pokoleniowa dokonuje się sama. A naprawdę chodzi o pozbycie się z wymiaru sprawiedliwości ludzi najbardziej doświadczonych i niezależnych. Zastąpią je często osoby, których przygotowanie merytoryczne nie będzie najważniejszym kryterium mianowania. Każdy bardzo dobry sędzia „mający na sumieniu" orzeczenie niepodobające się władzy może zapomnieć o awansie. Jeżeli o decyzji prezydenta dotyczącej tego awansu decyduje pracownica kancelarii i to po zasięgnięciu opinii prokuratora, który był stroną w sprawie sądzonej przez kandydata, to mamy tryb, o jakim nikomu się nie śniło w praworządnym państwie. Wiedzę o tej niezwykłej procedurze zaczerpnęłam z gazety i nikt nigdy tych rewelacji nie zdementował.
Jaka jest dziś pani zdaniem sytuacja sądownictwa?