Mimo sukcesów zmarła w Krakowie w wieku 85 lat w całkowitym zapomnieniu. Dopiero po upływie prawie półwiecza jej twórczość ponownie stała się modna. Dlaczego? Bo znów w centrum powszechnych zainteresowań jest szlachecki dworek – znak i symbol Polski. Miniatura kraju: nasza godność, tradycje i sentymenty. Nasza przeszłość wyrażona w architekturze.
Bronisława Rychter-Janowska stała się idealną łączniczką między czasem minionym a międzywojniem. Trzeba pamiętać, że po I wojnie Polska odradzająca się po dziesięcioleciach niewoli potrzebowała dowodów potwierdzających narodową krzepę, żywotność dawnych tradycji oraz… narodowy optymizm.
Rychter-Janowska nie propagowała nowoczesności. Przeciwnie, jej realistyczno-impresyjna sztuka zdawała się należeć do przeszłości. Jednak ponad nowatorstwo liczyło się przesłanie tych prac.
Autorka przyznawała, że jej „ulubionym tematem jest czar dworu polskiego oraz problem oświetlenia słońcem i lampami”.
Uwielbiała wczesnojesienny krajobraz, kiedy drzewa pokrywały się gorącymi tonami, jeszcze nie tracąc liści, które tworzyły wspaniały kontrast z pobielonymi ścianami szlacheckich domostw.
„Dworek jesienią” jest jej typową kompozycją. Słońce jeszcze ostro przygrzewa, niebo jest jasne, gdzieniegdzie przepływają po nim niewinne letnie obłoczki. Ale koloryt roślinności zwiastuje nadchodzącą jesienną szarugę. Dzikie wino pnące się wokół wejścia i dachu nabrało już „piekielnej” barwy; spurpurowiały malwy przed domem, zaczerwieniły się pobliskie brzozy. Cienie zaczynają się wydłużać.