Czas zatrzymany w dworku

Za życia znajdowała się w centrum kulturalnej elity Galicji. Jej prace trafiały do muzeów Krakowa, Warszawy, Lwowa i Rzymu; kupowali je m.in. Helena Modrzejewska i Ignacy Paderewski.

Publikacja: 14.07.2010 07:01

Bronisława Rychter-Janowska „Dworek jesienią”

Bronisława Rychter-Janowska „Dworek jesienią”

Foto: Archiwum „Mówią wieki”

Mimo sukcesów zmarła w Krakowie w wieku 85 lat w całkowitym zapomnieniu. Dopiero po upływie prawie półwiecza jej twórczość ponownie stała się modna. Dlaczego? Bo znów w centrum powszechnych zainteresowań jest szlachecki dworek – znak i symbol Polski. Miniatura kraju: nasza godność, tradycje i sentymenty. Nasza przeszłość wyrażona w architekturze.

Bronisława Rychter-Janowska stała się idealną łączniczką między czasem minionym a międzywojniem. Trzeba pamiętać, że po I wojnie Polska odradzająca się po dziesięcioleciach niewoli potrzebowała dowodów potwierdzających narodową krzepę, żywotność dawnych tradycji oraz… narodowy optymizm.

Rychter-Janowska nie propagowała nowoczesności. Przeciwnie, jej realistyczno-impresyjna sztuka zdawała się należeć do przeszłości. Jednak ponad nowatorstwo liczyło się przesłanie tych prac.

Autorka przyznawała, że jej „ulubionym tematem jest czar dworu polskiego oraz problem oświetlenia słońcem i lampami”.

Uwielbiała wczesnojesienny krajobraz, kiedy drzewa pokrywały się gorącymi tonami, jeszcze nie tracąc liści, które tworzyły wspaniały kontrast z pobielonymi ścianami szlacheckich domostw.

„Dworek jesienią” jest jej typową kompozycją. Słońce jeszcze ostro przygrzewa, niebo jest jasne, gdzieniegdzie przepływają po nim niewinne letnie obłoczki. Ale koloryt roślinności zwiastuje nadchodzącą jesienną szarugę. Dzikie wino pnące się wokół wejścia i dachu nabrało już „piekielnej” barwy; spurpurowiały malwy przed domem, zaczerwieniły się pobliskie brzozy. Cienie zaczynają się wydłużać.

Bronisława Rychter tworzyła podobne sceny pasjami, seryjnie. Czuje się, że ta gama, ta sceneria jej odpowiadały. Równie często pokazywała wnętrza dworków. Niegdysiejsze, sprzed epoki, w której żyła. Salony urządzone na biedermeierowską modłę, zamyślone białogłowy w powłóczystych sukniach, zastygłe we wdzięcznych pozach – to był jej wyimaginowany teatr.

Z kompozycji Rychter-Janowskiej można się też wiele nauczyć – o architekturze dworków, stylu życia naszych przodków, wychowaniu panien. Malarstwo to jest jakby pozbawione męskiej obecności. Szlacheckie domostwa zdają się zamieszkiwać same białogłowy. To one dbają o czystość firaneczek w oknach, odpowiednie przystrzyżenie krzewów, ładne zastawienie stołu wyniesionego przed dom.

Obrazki pani Bronisławy wyzwalają w oglądających jakąś dziwną nostalgię – i to bez względu na czas czy wiek odbiorcy. Patrząc na te sceny, odczuwamy tęsknotę za niegdysiejszym spokojem, wolnym tempem życia, cudownymi chwilami spędzonymi pod gołym niebem, w otoczeniu natury, a zarazem w poczuciu bezpieczeństwa i bliskości domowego ogniska.

Oto powód, dla którego Bronisława Rychter-Janowska tak bardzo dziś się podoba.

[ramka]Bronisława Anna Waleria Rychter-Janowska (1868 – 1953)

Herbu Ślepowron. Ojciec Władysław był uczestnikiem powstania styczniowego. Urodzona w Krakowie, dzieciństwo spędziła w Starym Sączu. Pierwszych lekcji rysunku udzielał jej brat Stanisław Janowski, student krakowskiej ASP (później – mąż Gabrieli Zapolskiej). Studiowała w prywatnych szkołach w Monachium (kobiety nie miały prawa wstępu na akademię). Portretowania uczył ją mistrz Franz von Lenbach, zwany księciem malarzy. Potem dokształcała się we Florencji i Rzymie. W 1899 r. oświadczył się jej Ludwik Solski. Jednak podała mu czarną polewkę. Rok później poślubiła Tadeusza Rychtera, zdolnego malarza z lwowskiej profesorskiej rodziny. W 1909 r. otworzyła prywatną szkołę malarską, lecz nieprzychylne reakcje mieszczaństwa zmusiły ją do rezygnacji z planów. Współpracowała z kabaretem Zielony Balonik i kabaretami lwowskimi; szyła kostiumy i projektowała kukiełki (wykonywała lalki do szopek). Do wybuchu I wojny często podróżowała po Europie i północnej Afryce w „poszukiwaniu piękna”. W 1917 r. osiadła na stałe w Krakowie. W międzywojniu jej salon należał do najbardziej znanych i wpływowych w mieście, a popularności przydały jej pocztówki z reprodukcjami obrazów przedstawiających polskie dworki. Pozostawiła po sobie imponujący dorobek. Jej malarskie dzieło obliczane jest na kilkanaście tysięcy prac, w tym ok. 3 tys. obrazów olejnych. [/ramka]

[i]Monika Małkowska, krytyk artystyczny „Rzeczpospolitej” m.malkowska@rp.pl[/i]

Mimo sukcesów zmarła w Krakowie w wieku 85 lat w całkowitym zapomnieniu. Dopiero po upływie prawie półwiecza jej twórczość ponownie stała się modna. Dlaczego? Bo znów w centrum powszechnych zainteresowań jest szlachecki dworek – znak i symbol Polski. Miniatura kraju: nasza godność, tradycje i sentymenty. Nasza przeszłość wyrażona w architekturze.

Bronisława Rychter-Janowska stała się idealną łączniczką między czasem minionym a międzywojniem. Trzeba pamiętać, że po I wojnie Polska odradzająca się po dziesięcioleciach niewoli potrzebowała dowodów potwierdzających narodową krzepę, żywotność dawnych tradycji oraz… narodowy optymizm.

Pozostało 85% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl