Reklama

Boznańskiej obrazy bez blagi. Olga Boznańska w Muzeum Narodowym w Warszawie

Warszawską edycję wystawy wielkiej malarki przygotowano na 150. rocznicę jej urodzin.

Aktualizacja: 26.02.2015 07:57 Publikacja: 26.02.2015 06:15

"Dziewczynka z chryzantemami" - obraz Olgi Boznańskiej

"Dziewczynka z chryzantemami" - obraz Olgi Boznańskiej

Foto: Muzeum Narodowe w Warszawie

Zakończona niecały miesiąc temu w krakowskim Muzeum Narodowym, jubileuszowa ekspozycja dorobku Olgi Boznańskiej miała frekwencyjny sukces. Zasłużenie. Widziałam, komentowałam.

Przeniesiona do stołecznego muzeum, wcale nie jest tym samym pokazem. Nie chodzi o pewne zmiany w doborze dzieł kontrapunktujących obrazy naszej artystki; nie ma znaczenia wyeliminowanie ponad 20 prac z krakowskiego zestawu. To Boznańska zobaczona inaczej, ujęta w inne ramy. Obiektów mniej – a prezentacja tak gęsta, że aż miejscami dusi...

Wada aranżacji? Tak i nie. W tej intensywności wychodzi na plan pierwszy namiętny stosunek malarki do twórczości. Jej zachłanność. Żaden facet nie miał szans w porównaniu z tym, co naprawdę było dla niej treścią życia: malarstwem.

W warszawskiej wystawie pobrzmiewa echo XIX-wiecznego Krakowa, który ukształtował młodą Boznańską; jak na jawie jawi się jej paryskie studio, a co znacznie ważniejsze – paryski kontekst. Nie tylko z powodu przedmiotów żywcem przeniesionych z wyżej wymienionych miejsc; nie dzięki historycznym fotosom.

Ciasnota warszawskiej ekspozycji wyzwala emocje – być może zbieżne z tymi, jakie odczuwała pani, pardon, mademoiselle de Boznański? Wchodzimy w tłum zacnych mieszczuchów i wykwintnych arystokratów z minionej epoki, czasem mignie wśród nich jakiej chłopska córka zauważona z racji szczególnego nakrycia głowy. Wobec wszystkich malarka stosowała ten sam klucz: sadzała, unieruchamiała, męczyła monotonią pozowania. Im dłużej malowała, tym bardziej zacierała rysy. Za to wydobywała mowę ciała. Niezwykłe podejście – zamiast podobieństwa twarzy, wydobywanie prawdy o całości. O aurze człowieka. Bo model zmęczony pozowaniem przybiera pozę, która wiele o nim mówi. Boznańska to nie tyle wiedziała, co wyczuwała.

Reklama
Reklama

Ktoś powie – Boznańska kontra Whistler (ach, to cudowne płótno „Harmonia w szarości i zieleni", tylko przez miesiąc do oglądania w MNW). I ten Velázquez, na którego Olga B. nie mogła się napatrzeć (kontrast pomiędzy szpetotą fizjonomii Marianny Austriaczki a wspaniałością palety mistrza). I ta podobizna Berthe Morisot pędzla Édouarda Maneta, i te japońskie drzeworyty, i wszelkie inne artystyczne koneksje, analogie, porozumienia.

A do mnie najbardziej przemawia pazurami wydzierana, bezkompromisowa prawda poszukiwań Olgi Boznańskiej. Starej panny z narowami? Ofiary sztuki? Skąd, osoby szczęśliwej z dokonanego wyboru. Jej własnego.

Rzeźba
Wybitny rzeźbiarz Mirosław Bałka o patriotyzmie: Nie jestem chłopcem, już mnie nie kusi
Rzeźba
Anatomia antyku na Zamku Królewskim z kolekcji Stanisława Augusta
Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama