Dla rodziny Malczewskich – zubożałej szlachty – werdykt słynnego Matejki oznaczał wielki wysiłek finansowy: studia syna w Krakowie, potem obowiązkowa podróż do Paryża i Włoch.
Młodzieniec nie zawiódł oczekiwań familii. Sprawdził się też jako malarz narodowy podgrzewający (w symbolicznej formie) patriotyzm. Gorzej wypadł w roli męża i ojca. Żonę widywał sporadycznie, córką się zajmował, za to idealizował syna Rafała.
Miał mniej więcej 55 lat, gdy zapadł na nieuleczalne uczucie do Marii Balowej. Romans trwał prawie dekadę. Efektem – dziesiątki, może setki, wizerunków ukochanej, przeobrażonej w anielice, chimery i inne mityczne postaci.
Czymś jednak naraził się swej muzie. Zerwała związek, o którym wiedział każdy, lecz wszyscy zachowywali dyskrecję.
Odtąd dla artysty nastała kiepska passa. Po I wojnie zmalało zapotrzebowanie na jego wizyjną sztukę. Rozliczał się więc sam ze sobą w cyklu „Moje życie”. Tytuł doskonale przystający do wystawy w Muzeum Narodowym – bo w ponad 300 wyeksponowanych pracach można znaleźć wiele wątków osobistych dotyczących autora.