Dawni buntownicy wciąż drapieżni

W łódzkim Atlasie Sztuki efektowna ekspozycja prac dwóch artystów o międzynarodowej sławie – Jörga Immendorffa i Markusa Lüpertza

Aktualizacja: 28.07.2008 12:38 Publikacja: 28.07.2008 01:16

Jorg Immendorff - "Cafe Deutschland"

Jorg Immendorff - "Cafe Deutschland"

Foto: Rzeczpospolita

Gwiazdorski duet z Niemiec – Immendorff i Lüpertz. Pierwszy zmarł rok temu (stwardnienie boczne, postępujący paraliż – co jeszcze w 2000 roku nie przeszkodziło mu wziąć ślub z byłą studentką młodszą o 30 lat).

Drugi, rocznik 1941, ma się dobrze, choć zrezygnował z belferki, a przez 20 lat z okładem piastował funkcję rektora Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie. Od pięciu lat spisuje dzienniki. Znaczy, poczuł się nestorem..

Obydwaj artyści mają zapewnione miejsce w historii sztuki. 30 lat temu wtargnęli na plastyczną arenę jak burza. Brali odwet za lata grzecznego pop-artu i wysublimowanego konceptualizmu. Reaktywowali malarstwo pełne żaru, napięć, agresji. Rzecz jasna, nie tylko we dwóch. Mieli licznych kolegów, a po paru latach sprzymierzeńców na niemal całym świecie. Także w Polsce.

Określano ich mianem Neue Wilde – nowi dzicy, w odróżnieniu od starych – fowistów i ekspresjonistów z początku ubiegłego stulecia. W przeciwieństwie do wyznawców różnych awangard nie przeszli na inną wiarę z biegiem artystycznych mód. Nadal patrzą na świat przez obiektyw emocji. Wciąż ich obrazy ulepione są z malarskiego mięsa: szorstkie, drapieżne, pełne przerysowań i deformacji.

Ciekawa byłam, jak obecnie odbiorę obrazy Immendorffa i Lüpertza. Przyznam, że nie darzyłam Jörga sympatią za zbyt pokrętną symbolikę przedstawień i przytłaczające rozmiarami kobyły. Co innego Markus. Wspaniały artysta, żywioł, autentyzm.

Obydwaj zostali zamknięci w sterylnej przestrzeni Atlasa, czyli w white cub (modernistyczny wzorzec galerii, puste białe pudło bez okien). Okazuje się, że dla sztuki agresywnej wizualnie nikt nic lepszego nie wymyślił. Każdy obiekt prezentuje się świetnie w kontraście do neutralnego tła.

Bohaterowie otrzymali osobne sale. Izolatki, rzec można. Immendorff: sześć obrazów z motywem małpki siedzącej pod kloszem i 18 statuetek z brązu. Świetnie wyeksponowane, na długich postumentach, ustawione na wysokości oczu widza. Gorylopodobne (z pysków) figurki tkwią w różnych pozach.

To aluzje do rozmaitych znakomitości w sztuce. Kto jest kto, można się domyślać dzięki imionom podanym w tytułach. Caspar targa wielki kamień (zapewne chodzi o romantycznego Friedricha), Constantin (Brancusi) stoi jak prorok, mierząc palcem w niebo, Georg (Baselitz) pochyla się czule jak matka nad malutkim Otto (nie odgadłam, kto to).

Lüpertz też igra z mitami przeszłości. W 1995 roku namalował serię „Parsifal”. Ten sam bohater w kilku wersjach. Oblicze zdeformowane, bliskie abstrakcji. Raz delikatny jak faun, niemal przejrzysty, wkomponowany w zieleń, to znów dramatyczny, grubo ciosany, mroczny. Wagnerowskie inspiracje? Może, kto tam wie, co można usłyszeć w jego operze.

Moje ulubione dzieło to „Judith” (1995). Nadnaturalnej wielkości kobieca głowa wyrzeźbiona w brązie i podmalowana. Znakomita charakterystyka baby bystrej i zdrowej na ciele oraz umyśle. Markus wyraźnie ją lubi, ja też.

Wystawa czynna do 14 września

Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl