W wigilię wernisażu obchodził 88. urodziny. W Galerii Ego pojawił się z żoną Walerią. Są razem prawie 60 lat. Nierozłączni. Drugą stałą towarzyszką Fijałkowskiego jest… kamera. A także komputer (pierwszy kupił w 1993 roku) i skaner. Artysta nie widzi różnicy między tradycyjnym warsztatem a elektronicznym. Wszystko przecież zaczyna się w głowie…
[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/521029,566508--Works-on-paper----Stanislaw-Fijalkowski.html]Oglądaj w tv.rp.pl - Monika Małkowska Zaprasza[/link][/wyimek]
[srodtytul] Kiełbasa z walizki [/srodtytul]
A propos. W Galerii Ego gwoździem zestawu są rysunki prezentowane po raz pierwszy, po 45 latach od powstania. Dwadzieścia niewielkich kartek pokrytych ołówkowymi kompozycjami. Jak zwykle u Fijałkowskiego są to abstrakcje, do których zrozumienia potrzebny jest zawsze klucz. W tym przypadku była… głowa artysty. Działo się z nią coś na tyle niedobrego, że trafił do szpitala. Na domiar pecha stało się to w Paryżu, gdzie przyjechał na otwarcie swej wystawy! Zamiast cieszyć się atrakcjami nadsekwańskiej stolicy – w końcu nie tak łatwo było w 1965 roku wyrwać się na Zachód – przeszedł operację mózgu i długą rekonwalescencję. Znajomi dostarczyli mu kajet i ołówki. – Szpital i zabiegi odbierałem jako coś nierzeczywistego. Realny wydawał mi się jedynie świat narysowany – wspomina. – Te szkice stały się formą pamiętnika.
Po tamtym pobycie pozostały też zapiski. Wielce pouczające. Jak odżywiał się przybysz z socjalistycznego kraju? Wiktuałami przywiezionymi z ojczyzny. („Na śniadanie w dalszym ciągu przywieziona z Polski polędwica, sucha kiełbasa, masło i pumpernikiel”). Mimo własnej kiepskiej konduity, Polak zawsze miał współczucie dla biednych („Dziś widziałem mężczyznę leżącego wprost na betonie, z teczką pod pachą. Mój Boże, co za straszne opuszczenie i ubóstwo. Co robić, żeby nie czuć się czymś lepszym od niego?”). Zdumiewa także skromność Fijałkowskiego („Gdzie mnie, nieśmiałemu malarzowi, który mało umie i mało wie, równać się? Jak tu iść w wielki świat?”). Postawa inna niż ta, do której przyzwyczaiła nas współczesność…