Jego pandemicznie rozprzestrzeniająca się popularność może przyprawić o zawrót głowy. Próby nadążenia za nowymi pracami i nowymi gwiazdami na firmamencie tego nurtu w sztuce balansującego ostatnio pomiędzy galeriami a ulicami miast na całym świecie jest nie lada wyzwaniem.
Termin „street art” zaczął być używany na początku XXI wieku. Wrzucano do niego wszelkie przejawy twórczości pojawiającej się w przestrzeni miejskiej. Szablony, wklejki, murale, instalacje, no i oczywiście graffiti. Prace w 99 procentach przypadków powstawały nielegalnie. Wizualny język współczesnego świata stał się nieodzownym elementem w twórczości artystów tworzących w przestrzeni miejskiej. Krytykowali, komentowali, ośmieszali to, co ich otaczało, wykorzystując najbardziej rozpoznawalne symbole i kody popkultury.
Dzięki internetowi szablon wykonany przez Banksy’ego w Londynie kilka godzin później mógł obejrzeć chłopak w Peru. Niewątpliwie rozpowszechnienie sieci WWW miało gigantyczny wpływ na popularyzacje tego, co dziś jest nazywane „streetartem”. Jednak decydujący w popularyzacji zjawiska był komunikat i przekaz. Szybki, często łatwy i czytelny, opierający się na kodzie absolutnie zrozumiałym dla pokolenia dorastającego z MTV u swego boku. Bazujący na kontestowaniu tradycyjnych wartości i współczesnego sposobu życia.
Najlepszym przykładem takiej twórczości jest Banksy. Artysta, zaczynał od graffiti, ale sławę i pieniądze przyniosły mu jego szablony. Motywami stale obecnymi w jego twórczości była popkulturowa ikonografia, w której sięgał nie tylko do popularnych filmów czy gwiazd muzyki, ale pełnymi garściami czerpał z Andy’ego Warhola. Jak powiedziała pewna mądra osoba, której słowa pozwolę sobie przytoczyć: „Siłą Banksy'ego jest to, że opowiada dowcip, który każdy z nas jest w stanie zrozumieć”.
Jednak nie tylko Banksy był motorem rozpędzającym cały nurt sztuki ulicznej w stronę kultury masowej. Drugą równie ważną postacią dla kształtowania się zjawiska był Shepard Fairey znany lepiej jako Obey. Legenda Banksy’ego jest czymś bardziej rozpowszechnionym i znanym. W przypadku Farieyego nie było anonimowości i tajemnicy. Był pomysł i konsekwencja. To, co przyniosło mu sławę, to powtarzalność jednego wzoru: Andre the Giant. Prosty, czarny szablon rozklejany od początku lat dziewięćdziesiątych po całych Stanach Zjednoczonych. Hasłem, które mu przyświecało było : Medium jest przesłaniem.