To bardzo interesujący pomysł dyrektorki krakowskiego muzeum Marii Anny Potockiej. – Postawa typu „Nikifor" jest łatwo zauważalna – twierdzi. I wyjaśnia, że wyróżnia ją m.in. „uzależnienie od tworzenia" i „odkrycie własnej formy", a w przypadku nieprofesjonalnych twórców traktowanie sztuki jako swego rodzaju terapii.
Ostatnia z tych cech dotyczy samego Nikifora, a także Marka Kraussa i Aliny Dawidowicz. Ich twórczość wynika w dużym stopniu z chęci zrekompensowania trudności doświadczanych w realnym życiu, zapanowania na emocjami i stworzenia własnego świata, co w niczym nie umniejsza artystycznej wartości ich prac. Nikifor Krynicki – malarz- samouk pochodzenia łemkowskiego - nie potrafił dobrze pisać ani czytać, a wada wymowy utrudniała mu kontakt z otoczeniem, co nie przeszkadzało, że sam siebie nazywał Matejką, dając wyraz przekonaniu o wartości swej sztuki.
Odkrył go już w latach 30. Roman Turyn, który pokazał jego prace mieszkającym w Paryżu kapistom, ale nie zmieniło to trybu życiu Nikifora. Jeszcze w latach 50. i 60. malował i żebrał na ulicach Krynicy, stopniowo zyskując jednak coraz większą popularność, przede wszystkim dzięki powtórnemu odkryciu – przez małżeństwo Ellę i Andrzeja Banachów. To oni zaczęli organizować mu wystawy, pisać o nim artykuły i książki, pomagali w trudach codziennej egzystencji. Nikifor z wdzięczności do swych protektorów często ich portretował. I wiele ich wizerunków można zobaczyć na krakowskiej wystawie obok autoportretów oraz typowych prac, przedstawiających architekturę i pejzaże, w których żywy kolor miesza się z klimatem nostalgii .
Te wspaniałe prace Nikifor malował akwarelami, gwaszem i kredkami na tekturkach, kartkach z zeszytu i znalezionych skrawkach papieru. Mają centralną kompozycję i wyraziście obrysowany kontury domów, dróg, gór. Większość krajobrazów jest niepokojąco pusta. Niepowtarzalny styl Nikifora stał się źródłem inspiracji dla wielu artystów.