– Artysta film widział i zaakceptował – opowiada Andrzej Sapija, autor dokumentu. – W ciągu mniej więcej roku byłem u Fangora z kamerą kilkanaście razy.
Kłopotliwym zaskoczeniem był fakt, że nie zgodził się na filmowanie go w czasie malowania. Ów akt uważał za czynność bardzo prywatną. Choć jednocześnie nie wzbraniał się przed przyglądaniem mu się w czasie malowania bez kamery.
Narratorem jest sam Wojciech Fangor, który siedząc w swojej pracowni w Błędowie, opowiada o kolejnych etapach życia, a wątki osobiste przeplatają się z artystycznymi. Jest powściągliwy, unika przymiotników, które dodałyby opowieści emocjonalnego zabarwienia.
– Przeżyłem bez wielkich trudności te 90 lat, co nie jest moją zasługą, tylko przypadkiem – uważa. Urodzony w 1922 roku w zamożnej rodzinie warszawskiej nie zaznał trosk materialnych, ale od najmłodszych lat miał trudną relację z ojcem. W filmie wielokrotnie powraca do tego wątku.
– Ojciec miał w sobie wojskową dyscyplinę – pamięta. – Baliśmy się go, nie bardzo lubili. Rządził strachem. Z drugiej strony – choć surowy i wymagający – chciał dla rodziny wszystkiego co najlepsze. I był patriotą uważającym, że Polskę trzeba uprzemysłowić.