Tomasz Krzyżak: Nienarodzeni nie głosują

PiS, wbrew rozlicznym deklaracjom, nie zaostrzy przepisów aborcyjnych. Zawsze znajdzie pretekst, by ochroną życia zająć się nieco później.

Aktualizacja: 15.04.2020 21:17 Publikacja: 15.04.2020 19:21

W środę posłowie debatowali nad kontrowersyjnym projektem zaostrzającym prawo aborcyjne autorstwa dz

W środę posłowie debatowali nad kontrowersyjnym projektem zaostrzającym prawo aborcyjne autorstwa działaczki pro-life Kai Godek

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Sejm proceduje właśnie obywatelski projekt ustawy zmierzający do zmiany przepisów aborcyjnych. Po jednej stronie barykady 830 tys. osób, które domagają się zaostrzenia prawa. Po drugiej nie do końca liczebnie określona – lecz dość głośna – grupa protestujących. Na szali życie. A pośrodku Jarosław Kaczyński.

Przeciwnicy zaostrzania przepisów od kilku dni robią wokół tematu wielką awanturę. Usiłują wmówić społeczeństwu, że obrońcy życia chcą całkowitego zakazu aborcji. I wiele osób dało się na ten haczyk złapać. Widać to zwłaszcza w komentarzach umieszczanych w mediach społecznościowych. Sęk w tym, że projekt „Zatrzymaj aborcję”, który firmuje Kaja Godek, zakłada likwidację jednej z trzech przesłanek – tej, która dopuszcza przerwanie ciąży, w sytuacji gdy badania z dużym prawdopodobieństwem wskażą, że płód jest upośledzony lub nieuleczalnie chory (m.in. zostanie stwierdzony zespół Downa). Dwie pozostałe (zagrożenie zdrowia lub życia kobiety, ciąża będąca skutkiem gwałtu) w ustawie mają zostać. Inna sprawa, że praktycznie wszystkie legalne aborcje w Polsce wykonywane są w oparciu o przesłankę, której usunięcia chcą inicjatorzy projektu. W 2018 roku na ogólną liczbę 1076 zabiegów przerwania ciąży aż 1050 dokonano, powołując się na ciężkie i nieodwracalne wady płodu.

Co ciekawe, da się wśród protestujących przeciwko usunięciu tych zapisów zauważyć pewną niekonsekwencję. Z jednej strony bowiem opowiadają się za aborcją, z drugiej zaś w Światowy Dzień Zespołu Downa (21 marca) zakładają kolorowe skarpetki, by wyrazić solidarność i wsparcie dla osób z ZD.

Środowiska prolife też się nieco nakręciły i próbują przycisnąć posłów, by temat wreszcie załatwili.

Ale PiS nic w tej sprawie nie zrobi. Wcale nie dlatego, że boi się masowych protestów na ulicach, ale dlatego, że nie jest tym tematem zainteresowany. Teraz ma na głowie wybory prezydenckie – a nie jakieś tam życie nienarodzonych. Warto tu przypomnieć co w październiku ubiegłego roku, gdy ponaglano Trybunał Konstytucyjny do zajęcia się wnioskiem grupy posłów o stwierdzenie niekonstytucyjności tzw. przesłanki eugenicznej, pisał Jacek Karnowski z przychylnemu obecnej władzy portalu wPolityce. „Czy ludzie, którzy wywierają presję na Trybunał w sprawie terminu rozprawy, wezmą na siebie odpowiedzialność za wynik wyborów prezydenckich w maju przyszłego roku? Za wynik, od którego zależy właściwie wszystko? – pytał i dorzucał, że „rozhuśtanie emocji wokół aborcji nie da większości obecnemu prezydentowi”. „Poczekajcie do maja. Nakręcanie tej sprawy teraz (...) jest działaniem skrajnie niepolitycznym, a mówiąc wprost, skrajnie nieroztropnym(...) ” – konkludował Karnowski.

To cała filozofia PiS – a dziś da się do niej dorzucić jeszcze koronawirusa. Władza nie wyrzuci projektu Godek do kosza. Zamrozi go w komisjach. Podobnie jak w poprzedniej kadencji. Podobnie jak zrobiła z wnioskiem posłów do Trybunału Konstytucyjnego z 2017 r. i ponowionym już w tej kadencji. Zawsze znajdzie dobry pretekst do tego, by ochroną życia zająć się później. Bo owszem o zdrowie i życie Polaków trzeba dbać, ale tylko wtedy, gdy są potrzebni. A przecież nienarodzeni prawa głosu nie mają.

Sejm proceduje właśnie obywatelski projekt ustawy zmierzający do zmiany przepisów aborcyjnych. Po jednej stronie barykady 830 tys. osób, które domagają się zaostrzenia prawa. Po drugiej nie do końca liczebnie określona – lecz dość głośna – grupa protestujących. Na szali życie. A pośrodku Jarosław Kaczyński.

Przeciwnicy zaostrzania przepisów od kilku dni robią wokół tematu wielką awanturę. Usiłują wmówić społeczeństwu, że obrońcy życia chcą całkowitego zakazu aborcji. I wiele osób dało się na ten haczyk złapać. Widać to zwłaszcza w komentarzach umieszczanych w mediach społecznościowych. Sęk w tym, że projekt „Zatrzymaj aborcję”, który firmuje Kaja Godek, zakłada likwidację jednej z trzech przesłanek – tej, która dopuszcza przerwanie ciąży, w sytuacji gdy badania z dużym prawdopodobieństwem wskażą, że płód jest upośledzony lub nieuleczalnie chory (m.in. zostanie stwierdzony zespół Downa). Dwie pozostałe (zagrożenie zdrowia lub życia kobiety, ciąża będąca skutkiem gwałtu) w ustawie mają zostać. Inna sprawa, że praktycznie wszystkie legalne aborcje w Polsce wykonywane są w oparciu o przesłankę, której usunięcia chcą inicjatorzy projektu. W 2018 roku na ogólną liczbę 1076 zabiegów przerwania ciąży aż 1050 dokonano, powołując się na ciężkie i nieodwracalne wady płodu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł