Sejm proceduje właśnie obywatelski projekt ustawy zmierzający do zmiany przepisów aborcyjnych. Po jednej stronie barykady 830 tys. osób, które domagają się zaostrzenia prawa. Po drugiej nie do końca liczebnie określona – lecz dość głośna – grupa protestujących. Na szali życie. A pośrodku Jarosław Kaczyński.
Przeciwnicy zaostrzania przepisów od kilku dni robią wokół tematu wielką awanturę. Usiłują wmówić społeczeństwu, że obrońcy życia chcą całkowitego zakazu aborcji. I wiele osób dało się na ten haczyk złapać. Widać to zwłaszcza w komentarzach umieszczanych w mediach społecznościowych. Sęk w tym, że projekt „Zatrzymaj aborcję”, który firmuje Kaja Godek, zakłada likwidację jednej z trzech przesłanek – tej, która dopuszcza przerwanie ciąży, w sytuacji gdy badania z dużym prawdopodobieństwem wskażą, że płód jest upośledzony lub nieuleczalnie chory (m.in. zostanie stwierdzony zespół Downa). Dwie pozostałe (zagrożenie zdrowia lub życia kobiety, ciąża będąca skutkiem gwałtu) w ustawie mają zostać. Inna sprawa, że praktycznie wszystkie legalne aborcje w Polsce wykonywane są w oparciu o przesłankę, której usunięcia chcą inicjatorzy projektu. W 2018 roku na ogólną liczbę 1076 zabiegów przerwania ciąży aż 1050 dokonano, powołując się na ciężkie i nieodwracalne wady płodu.
Co ciekawe, da się wśród protestujących przeciwko usunięciu tych zapisów zauważyć pewną niekonsekwencję. Z jednej strony bowiem opowiadają się za aborcją, z drugiej zaś w Światowy Dzień Zespołu Downa (21 marca) zakładają kolorowe skarpetki, by wyrazić solidarność i wsparcie dla osób z ZD.
Środowiska prolife też się nieco nakręciły i próbują przycisnąć posłów, by temat wreszcie załatwili.
Ale PiS nic w tej sprawie nie zrobi. Wcale nie dlatego, że boi się masowych protestów na ulicach, ale dlatego, że nie jest tym tematem zainteresowany. Teraz ma na głowie wybory prezydenckie – a nie jakieś tam życie nienarodzonych. Warto tu przypomnieć co w październiku ubiegłego roku, gdy ponaglano Trybunał Konstytucyjny do zajęcia się wnioskiem grupy posłów o stwierdzenie niekonstytucyjności tzw. przesłanki eugenicznej, pisał Jacek Karnowski z przychylnemu obecnej władzy portalu wPolityce. „Czy ludzie, którzy wywierają presję na Trybunał w sprawie terminu rozprawy, wezmą na siebie odpowiedzialność za wynik wyborów prezydenckich w maju przyszłego roku? Za wynik, od którego zależy właściwie wszystko? – pytał i dorzucał, że „rozhuśtanie emocji wokół aborcji nie da większości obecnemu prezydentowi”. „Poczekajcie do maja. Nakręcanie tej sprawy teraz (...) jest działaniem skrajnie niepolitycznym, a mówiąc wprost, skrajnie nieroztropnym(...) ” – konkludował Karnowski.