Sejm proceduje właśnie obywatelski projekt ustawy zmierzający do zmiany przepisów aborcyjnych. Po jednej stronie barykady 830 tys. osób, które domagają się zaostrzenia prawa. Po drugiej nie do końca liczebnie określona – lecz dość głośna – grupa protestujących. Na szali życie. A pośrodku Jarosław Kaczyński.
Przeciwnicy zaostrzania przepisów od kilku dni robią wokół tematu wielką awanturę. Usiłują wmówić społeczeństwu, że obrońcy życia chcą całkowitego zakazu aborcji. I wiele osób dało się na ten haczyk złapać. Widać to zwłaszcza w komentarzach umieszczanych w mediach społecznościowych. Sęk w tym, że projekt „Zatrzymaj aborcję”, który firmuje Kaja Godek, zakłada likwidację jednej z trzech przesłanek – tej, która dopuszcza przerwanie ciąży, w sytuacji gdy badania z dużym prawdopodobieństwem wskażą, że płód jest upośledzony lub nieuleczalnie chory (m.in. zostanie stwierdzony zespół Downa). Dwie pozostałe (zagrożenie zdrowia lub życia kobiety, ciąża będąca skutkiem gwałtu) w ustawie mają zostać. Inna sprawa, że praktycznie wszystkie legalne aborcje w Polsce wykonywane są w oparciu o przesłankę, której usunięcia chcą inicjatorzy projektu. W 2018 roku na ogólną liczbę 1076 zabiegów przerwania ciąży aż 1050 dokonano, powołując się na ciężkie i nieodwracalne wady płodu.