Rz: Pana najnowsza płyta nosi tytuł jednej z piosenek: „Inna bajka”. Czy to specjalne motto?
Michał Bajor:
– Zawsze przy każdym nowym krążku, a ten jest już piętnasty, nadaję płycie tytuł któregoś z utworów. Nie jest on wcale wyznacznikiem całego materiału. Ale można by się pokusić o stwierdzenie, że ten album ma bardziej pogłębioną warstwę muzyczną. Wiele piosenek zapewne zaskoczy publiczność, bo nie rezygnując z warstwy literackiej, dodałem do nich więcej rytmicznych melodii. Będą m.in.: flamenco, bossa nova, samba, bolero. Więc ta „Inna bajka” może być synonimem pewnej odmiany. Ale przede wszystkim to jest Michał Bajor. Tym razem mniej dramatyczny i rozwibrowany, a bardziej liryczny, pogodny i uśmiechnięty. Choć momentów refleksyjnych też nie zabraknie.[
b]Czy nie czuje się pan czasem jak człowiek z innej bajki? W świecie pozostaje pan wiernym aktorskim wyznaniom wymagającym od publiczności skupienia.
Można tak powiedzieć. Na tej płycie są m.in. teksty Andrzeja Poniedzielskiego oraz wiersze Jonasza Kofty. Ale przyznaję, że percepcja dzisiejszego widza bardzo się zmieniła. Choć nigdy nie będę schlebiał masowym gustom, muszę jednak się zmieniać. Także dla siebie, by nie zacząć się nudzić tym swoim dramatyzmem.