Przyczyny się zmieniają – a to że Polacy wybrali sobie na prezydenta takiego prostaka i prymitywa, co nas doszczętnie kompromituje przed światem, a to że Polacy tak nie szanują swego najbardziej znanego na świecie bohatera i pozwalają go nazywać Bolkiem, co nas doszczętnie kompromituje przed światem, a to że słuchają Niesiołowskiego, fundamentalistycznego oszołoma, a to znów że nie słuchają Niesiołowskiego, pogromcy fundamentalistycznych oszołomów…

Przyczyny są różne i w dłuższych okresach sprzeczne, ale spazm oburzenia jest nieustanny i nieustanna jest w nim konstatacja, że kompromitujemy się przed światem. I fakt, świat nie ma nic lepszego do roboty, niż stale się oburzać na polski ciemnogród, albowiem "świat" rozumiany jest tu jako kilka zagranicznych redakcji, do których nasi "liderzy opinii" dzwonią co i raz z prośbą o nowe wyrazy oburzenia polską ciemnotą.

Obiektem tego oburzenia bywa często, wśród innych, minister Elżbieta Radziszewska, której pozostawanie na stanowisku, mimo braku nominacji środowisk postępowych, jest dla salonu nieustającym kamieniem obrazy. Ostatnim pretekstem była zdroworozsądkowa wypowiedź – zresztą teoretyczna – że szkoła katolicka ma prawo np. nie zatrudniać nauczycielki-lesbijki.

Rozwścieczona autorka "Gazety Wyborczej" rzuca na minister gromy, nazywając ją nieszczęściem, a jej ugodowość wobec uporu katolickiego ciemnogrodu, by wychowywać dzieci w duchu swej ciemnoty – horrorem na miarę Mrożka i Kafki.

Kafka i Mrożek pisali horrory? To odkrycie. No bo to, że ciotka feministycznej rewolucji z "Wyborczej" pisze lewackie głupstwa obrażające zdrowy rozum, odkryciem ani zaskoczeniem żadnym nie jest.