Barbara Szczepuła w „Dzienniku Bałtyckim” zwraca uwagę na konsumpcyjny charakter Świąt Wielkanocnych i odnosi to do filmu Lecha Majewskiego „Młyn i Krzyż”, nakręconego na podstawie książki Michaela Gibsona.

Syn Boży leży, przygnieciony krzyżem, żołnierze usiłują zmusić Szymona z Cyreny, by mu pomógł, on się opiera, żona ciągnie go w drugą stroną, pewnie się boi, że jego też przy okazji zabiją. Wiele mężczyzn i kobiet kieruje się już ku Golgocie, by zobaczyć egzekucję, to dopiero będzie rozrywka, co się zowie. A gdzie jest Bóg? Nie widać go dobrze na obrazie, ale zobaczymy go w filmie. To młynarz, gospodarz kosmicznego młyna. Stoi obok niego na niedostępnej skale. Przygląda się z wysoka, jak ludzie prowadzą na śmierć Jego Syna. "Czy długo szukaliście Chrystusa?" - pyta nas Gibson. Można dodać: - Czy w ogóle go szukamy? Czy Wielkanoc to dla nas tylko czekoladowe zajączki i śmigus-dyngus??