Nie chcemy od razu podawać rozwiązania zagadki. Zachęcamy do dalszej lektury tego sensacyjnego thrillera.
Styczeń 2011 r. Pracownicy konsulatu RP w Brześciu (Białoruś) rutynowo niszczą stare dokumenty - nieaktualne wnioski wizowe, rozliczenia itp. Akta nie są tajne, więc niszczenie odbywa się w kotłowni, poza konsulatem. Do pomieszczenia nagle wchodzą funkcjonariusze białoruskiej milicji i KGB. Oświadczają, że na palenie akt nie ma zgody i że Polacy zatruwają środowisko. Dochodzi do przepychanki. Wybucha zamieszanie. - Niewykluczone, że kagiebiści zabrali wtedy część materiałów - mówi polski dyplomata pracujący na Białorusi. Prosi o anonimowość, bo MSZ nie chce nagłośnienia sprawy. Anna Nowakowska, konsul generalny RP w Brześciu, potwierdza tylko, że do incydentu doszło. - Szczegółów nie mogę podać - mówi. Czy mogły zostać zabrane jakieś dokumenty? Nowakowska: - Według oświadczenia osób tam obecnych - nie. Sprawa jest ważna, bo to na podstawie materiałów z nadrukami i pieczątkami polskich placówek na Białorusi tamtejsze służby fabrykują fałszywki, którymi próbują zainteresować nasze media. Pierwsza partia takich fałszywek dotarła do Polski w marcu. Druga dwa dni temu.
Nadal Państwo nie wiedzą, kto jest autorem tej informacji? Zapewne jacyś prawicowi ekstremiści dążący do państwa autorytarnego? Nie, ten „news” znalazł się na stronach... „Gazety Wyborczej”. Przypomniało nam się, że jeszcze tak niedawno minister Sikorski na Białorusi mówił:
Celem wspólnej wizyty ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec w Mińsku jest danie Białorusi jasnego, europejskiego przekazu, że jest krajem europejskim.
Czyżby minister Sikorski się mylił? Może zamiast prowadzić kolejne „krucjaty” zwalczające chamstwo w Internecie, warto, aby polskie MSZ zajęło się wreszcie sprawami polskiej racji stanu?