Miało być tak pięknie. Koniec rozgrywek Ekstraklasy i spokój z kibicami do jesienii. Niestety, chytry plan premiera okazał się mrzonką. Donald Tusk uwielbia futbol do tego stopnia, że w ramach "odmładzania wizerunku" na warszawskiej Agrykoli zagrał mecz. W jednej drużynie młodzi zawodnicy z Ełku, wspierani przez premiera Tuska i piłkarza Legii Michała Kucharczyka, w drugiej drużynie trenera Franciszka Smudy - były gracz Legii i reprezentacji Cezary Kucharski. Oczywiście mecz zakończył się wynikiem 5:2 dla teamu Tuska. Wspaniały mecz zepsuli jednak kibice.
Kibice wywiesili transparenty: "Donek wróć do Pacanowa" i "Europa z was się śmieje, gdzie są drogi i koleje". Kibice krzyczeli m.in.: "Donald matole, twój rząd obalą kibole", "Gdy zamknąłeś nam stadiony, będziesz z tego rozliczony", "Są tu kibole, więc zamknij też Agrykolę", "Matołowi nie podawaj", "Donald, czy już zapomniałeś, jak w Bydgoszczy rozrabiałeś", "Zamiast zająć się drogami, kopiesz piłkę z dzieciakami".
Tusk pytany o zarzuty kibiców Legii powiedział, że ci, którzy dotkliwie odczuli, że rząd wziął się za walkę z "chuliganką", od czasu do czasu mu dokuczają. - Znaleźli kolejny pomysł, ja się cieszę, bo w jakimś sensie zobaczyliśmy dwa światy - powiedział premier.
Dodał, że dla niego nadzieją piłki są ci chłopcy, z którymi grał. Wydaje mi się, że z nich wyrosną kibice, o których marzymy i piłkarze, o których marzymy - mówił Tusk.
Jeśli kibice będą dalej przeszkadzać premierowi w jego zajęciach relaksacyjnych, to do akcji wkroczy nie tylko policja, ale i ABW, CBA i CBŚ, a nawet "GROM". Wszak komfort psychiczny szefa rządu jest najważniejszy. My dołączymy się do życzeń premiera Tuska. Chcielibyśmy, aby dorastający młodzi piłkarze doczekali się wreszcie obiecanych nowoczesnych obiektów sportowych, szybkiej kolei oraz czteropasmowych autostrad.