Andrzej Zybertowicz: Donald Tusk nie wierzy we własne hasła

„W ostatnich latach PO i establishmentowi III RP udało się uzyskać przekonanie sporej części liderów środowiskowych, że polityka jest czymś brudnym i że dobrze jest być jak najdalej od niej. Jeśli prawica chce walczyć z tą propagandą, musi użyć tej samej broni, co Donald Tusk” – mówi socjolog

Publikacja: 25.04.2012 14:08

Andrzej Zybertowicz: Donald Tusk nie wierzy we własne hasła

Foto: W Sieci Opinii

Zdaniem Andrzeja Zybertowicza, owi zniechęceni liderzy mają nie do końca uświadomione schematy i oceny polityczne, powodujące, że programowo nie chcą angażować się w dyskusję polityczną:

Myślą, często w dobrej wierze, że powstrzymując się od kontaktów z „brudną” polityką, chronią jakieś społecznie ważne wartości. W ten sposób doszło do zaimpregnowania wielu środowisk na argumentację ideową i zmianę polityczną. Należy im pokazać, że ta propaganda PO i wspierających ją mediów, odsłonięta w wyborach samorządowych w otwarcie głoszonych hasłach „Nie róbmy polityki. Budujmy boiska, szkoły…” itd., to cyniczna manipulacja, w którą nie wierzy głoszący te hasła na plakatach sam Donald Tusk (zawodowy przecież polityk).

Socjolog podkreśla, że w istocie zadaniem rządowej propagandy jest nic innego, jak pozbawienie jak największej części Polaków podmiotowości obywatelskiej i ograniczenie potencjału mobilizacji środowisk opozycyjnych. Jak z tym walczyć?

Zybertowicz odpowiada:

Trzeba m.in. czynić to, co przez jakiś czas dość sprytnie robił Tusk. On wziął do swojego obozu Antoniego Mężydłę z PiS, z SLD Bartosza Arłukowicza i Dariusza Rosattiego, Joannę Kluzik-Rostkowską z PJN - osoby, które dla jakichś środowisk były punktami orientacyjnymi. Oni nie muszą aktywnie uprawiać propagandy, ale sam fakt, że pojawiają się w jakimś miejscu to komunikat dla innych, co jest OK., a co nie.

Tusk potrafił poprzez rozmaite gry wytworzyć efekt grawitacyjny dla swojego środowiska politycznego. Taki efekt trudniej jest tworzyć w środowisku opozycji, gdyż ona jako organizm nierządzący ma z natury rzeczy mniejszą siłę przyciągania i, po drugie, środowiska prawicowe są mistrzami w kłóceniu się.

Dlaczego? Socjolog tłumaczy:

Tu jest mnóstwo „kieszonkowych Napoleonów”. Zamiast integrowania w silniejsze organizmy wielu niezłej jakości czasopism prawicowo-niepodległościowych, dominuje potrzeba posiadania kolejnego własnego pisemka; każdy chce być naczelnym albo przynajmniej szefem działu. Podobnie w przypadku tworzenia kolejnych portali, stowarzyszeń i fundacji.

Zdaniem Andrzeja Zybertowicza, owi zniechęceni liderzy mają nie do końca uświadomione schematy i oceny polityczne, powodujące, że programowo nie chcą angażować się w dyskusję polityczną:

Myślą, często w dobrej wierze, że powstrzymując się od kontaktów z „brudną” polityką, chronią jakieś społecznie ważne wartości. W ten sposób doszło do zaimpregnowania wielu środowisk na argumentację ideową i zmianę polityczną. Należy im pokazać, że ta propaganda PO i wspierających ją mediów, odsłonięta w wyborach samorządowych w otwarcie głoszonych hasłach „Nie róbmy polityki. Budujmy boiska, szkoły…” itd., to cyniczna manipulacja, w którą nie wierzy głoszący te hasła na plakatach sam Donald Tusk (zawodowy przecież polityk).

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości