Nie odmawiam tym panom prawa do świętowania narodowych rocznic, posługiwania się narodową symboliką, odmienianiem słowa „Polska” przez wszystkie możliwe przypadki. Mam jednak kłopot z ich słuchaniem – pisze publicystka „Gazety Polskiej”.
Lichocka przyznaje, że ma kłopot ze słuchaniem nawoływań premiera Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego do wywieszania biało-czerwonych flag „na każdym polskim domu”:
Po ostatnich latach działań tych polityków – w kontekście katastrofy w Smoleńsku, a w wypadku Bronisława Komorowskiego także sprzeciwu wobec rozwiązania WSI, gdy te działania służyły raczej interesom ościennego państwa niż polskiej racji stanu – ich dzisiejsze nawoływania budzą niesmak.
I podkreśla, że sama – choć pewnie nie ona jedna – źle znosi hipokryzję:
Może po części to jest powodem, że gdy państwo Komorowscy propagują biało-czerwone kotyliony, to noszą je co najwyżej goście z ich bankietów i prezenterki rządowych mediów? Obłuda przenika przez ekran ze starannie reżyserowanych przemówień – wolałabym, by darowali sobie te apele. Może wtedy więcej osób wywiesiłoby flagi?