Idealizm w polityce jest rzeczą wspaniałą, ale zupełnie bezużyteczną (żeby nie powiedzieć przeszkodą). Przekonało się o tym niestety wielu światłych i dobrych ludzi. Ostatnio przekonała się o tym natomiast pewna członkini Platformy Obywatelskiej Dorota Połedniok, sprawująca mandat radnej w Siemianowicach Śląskich. Pani Dorota najwyraźniej popełniła ten błąd, że wzięła program partii i członkostwo w niej na poważnie, a nie jako szansę dla swojej kariery. Efekt jest taki, że po roku działalności, 25-letnia radna poczuła się zmuszona do wyżalenia się szefowi swojej partii, dobremu wujkowi Donaldowi Tuskowi. W liście do niego napisała..
Wstępując do PO widziałam w niej szanse dla siebie, miasta i Polski. Tymczasem to, co widzę i co widzą mieszkańcy Siemianowic, odrzuca od partii.
Lista zarzutów jest imponująca:
Kolesiostwo i rozdawnictwo posad (...) Tacy ludzie jak ja są wypychani jako niegodni obserwatorzy życia lidera i jego kolegów (...) Miałam tylko grzecznie podnosić rączkę do góry (...)Nasze miasto powoli umiera. Znikają kolejne zakłady pracy, ludzie wyjeżdżają w świat, wzrasta narkomania wśród dzieci i młodzieży. Taka jest prawda. Upada też Szpital Miejski, a pieniędzy władzy wystarcza tylko na nagrody dla prezydentów i członków jego ekipy
Wobec czego w geście rozpaczy pyta się dobrego premiera: