Nowa matura właściwie od początku nie cieszyła się dobrą opinią specalistów i komentatorów od edukacji. I słusznie, bo system nastawiony na naukę "pod egzamin" jkest z grunty chory i zaprzecza idei edukacji. Okazuje się jednak, że nie w tym jest problem, przynajmniej według nowoczesnych i oświeconych pedagogów. Problemem jest to, poprzez maturę, egzaminatorzy niepostrzeżenie wkładają do głów młodzieży "bogobojne bzdury" i za pomocą tak bzdurnych pisarzy jak Stefan Żeromski i Krzysztof Kamil Baczyński sarają się uczynić z młodych kolejne pokolenie klęczących katotalibów. Podstęp ten wytropił Dariusz Chętkowski z "Polityki".
Test egzaminacyjny z języka polskiego zawiera dwa tematy. Pierwszy dotyczy obrazów przeszłości ukazanych w noweli „Gloria victis" Orzeszkowej i w wierszu „Mazowsze" Baczyńskiego. Drugi oparty jest na powieści „Przedwiośnie" Żeromskiego i dotyczy roli autorytetu w społeczeństwie. Pozornie tematy są różne, ale chodzi w nich o to samo: o pochwałę przeszłości, kult pamięci, szacunek dla bohaterów, podziw dla patriotów. Tematy w sam raz dla omszałych starców i starych dewotek, a nie dla młodzieży.
- zauważa autor, który żali się na to nieludzkie traktowanie młodych umysłów
Aby poradzić sobie z takimi zadaniami, młodzież musi pisać wbrew sobie. Musi roztapiać się w pochwałach przeszłości, używać patriotycznego żargonu, kochać wspomnienia bardziej niż życie, tęsknić do pól ojczystych, padać na kolana w ten polski piach, w który nasączyło się tyle krwi i łez.
Efekt podawania tych marnych lektur dla dewotek jest jeden: