Reklama

Dno

Publikacja: 11.07.2014 17:54

Janusz Korwin-Mikke

Janusz Korwin-Mikke

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Niesamowitym truizmem jest powiedzenie, że polska polityka jest fatalna, a politycy reprezentują sobą - tak po ludzku - bardzo niski poziom. To oczywiste i wiedzą to wszyscy w Polsce - ale mimo to, co chwila mamy do czynienia z wydarzeniami, które jeszcze bardziej wzmaga uczucie zażenowania, żeby nie powiedzieć: odrazy. Dziś mieliśmy dwa takie epizody: Pierwszy miał miejsce w Sejmie, gdzie PSL niemal otwarcie zaszantażował rząd, by powstrzymać śledztwo w sprawie korupcji, w które zamieszany jest szef klubu partii Jan Bury (śledztwo, które samo w sobie ma bardzo podejrzany "timing").

Drugi, mniej ważny, choć bardziej atrakcyjny medialnie, to oczywiście spoliczkowanie Michała Boniego przez Janusza Korwina-Mikkego. Przy całym chamstwie polskiej polityki, przy Niesiołowskich, Pawłowicz i Palikotach wydawało się dotąd niewyobrażalne, by jakikolwiek polityk - a co dopiero taki, nazywający siebie z jakiegoś powodu dżentelmenem! - uderzył drugiego w twarz. Jednak o wiele gorsze niż sam "liść" Mikkego, były jego słowa, które z dumą wypowiadał w telewizji. Słowa tak ohydne i nienawistne, że powinny od razu dyskwalifikować z życia publicznego. Lecz zamiast tego przysporzą mu zapewne kolejnych punktów wśród jego bezrefleksyjnych zwolenników.

Wydawało się, że pan Boni wyciągnie  konsekwencje, sekundantów przyśle albo coś takiego. Tymczasem pan Boni poleciał jak przedszkolak do przedszkolanki, że go pobito w piaskownicy. Szczerze mówiąc żałuje, że go spoliczkowałem. Trzeba było mu napluć w  twarz, bo traktowałem go jednak jak człowieka, a nie jak gnidę, ale to  był błąd

- mówił w Superstacji z wypiekami na twarzy.

A kiedy wydawało się, że nic nie może już uczynić sytuacji bardziej żenującą, to odezwał się sam Boni, który również przed kamerami Superstacji skarżył się na siłę uderzenia Korwina-Mikkego:

Reklama
Reklama

Ten policzek mnie piekł, to nie jest przyjemne

Niesamowitym truizmem jest powiedzenie, że polska polityka jest fatalna, a politycy reprezentują sobą - tak po ludzku - bardzo niski poziom. To oczywiste i wiedzą to wszyscy w Polsce - ale mimo to, co chwila mamy do czynienia z wydarzeniami, które jeszcze bardziej wzmaga uczucie zażenowania, żeby nie powiedzieć: odrazy. Dziś mieliśmy dwa takie epizody: Pierwszy miał miejsce w Sejmie, gdzie PSL niemal otwarcie zaszantażował rząd, by powstrzymać śledztwo w sprawie korupcji, w które zamieszany jest szef klubu partii Jan Bury (śledztwo, które samo w sobie ma bardzo podejrzany "timing").

Reklama
Publicystyka
Karol Nawrocki uderza w PiS i zerka w stronę Konfederacji oraz Grzegorza Brauna
Publicystyka
Ursula von der Leyen: Nowe otwarcie w handlu z USA
Publicystyka
Estera Flieger: Nie rozumiem przeciwników polityki historycznej
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Polska z bronią u nogi
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Publicystyka
Marek Migalski: Wścieklica antyprezydencka
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama