W lutym tego roku wróciły one do rodziców. Teraz znowu grozi im powrót do bidula. Powodem jest... brak łazienki w mieszkaniu i niechęć urzędników by pomóc rodzinie. Jak długo jeszcze nasze państwo będzie postępować tak bezmyślnie? Dlaczego nie ma mocnych na łamanie elementarnych praw obywateli - tego by dzieci mogły być ze swoimi rodzicami

„Rzeczpospolita" opisywała sprawę państwa Bajkowskich z Krakowa, którym sąd odebrał dzieci do domu dziecka, jak później się okazało, nie dając im nawet prawa do obrony. Ostatecznie sprawa skończyła się pomyślnie – Bajkowscy mieszkają dzisiaj ze swoimi dziećmi.

Mnożą się jednak przypadki kolejnych bezmyślnych interwencji państwa. Ich szczytem jest odbieranie dzieci rodzicom ze względu na trudne warunki materialne. Tak dzieje się właśnie w przypadku państwa Smykowskich. I nie chodzi to już wyłącznie o sprawy podstawowe – takie jak wartość rodziny, przerażenie i cierpienie odbieranych rodzicom dzieci czy absurd polityki przemocy państwa wobec własnych obywateli.

Chodzi też o kwestie prozaiczne. Miesięczny koszt utrzymania dziecka w placówce to ok. 4 tys. zł. Jeśli państwa zabiera rodzinie ze względu na „biedę" – tak jak w przypadku Smykowskich – pięcioro dzieci musi wydać na to 20 tys. zł miesięcznie. Co stałoby się, gdyby nawet 25 proc. tej kwoty przeznaczono na pomoc rodzicom i dzieciom? Na pewno zniknął by powód do umieszczania ich w bidulu. A może urzędnikom zależy na tym by tego nie kalkulować bo chcą zachować miejsca prawy w domu dziecka?

Takie działanie państwa nie tylko oburza, ale także obnaża dramatycznie jego fatalną organizację. Nie powinniśmy się z tym godzić. Pytanie gdzie w tej sprawie jest minister sprawiedliwości, rzecznik praw dziecka czy praw obywatelskich?