Stanisław Remuszko: Przegląd belwederskich kadr

Prezydentur w wolnej Polsce mieliśmy sześć.

Aktualizacja: 21.05.2015 13:58 Publikacja: 21.05.2015 12:58

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: Fotorzepa

W porządku chronologicznym, głowy państwa nazywały się Jaruzelski, Wałęsa, Kwaśniewski, Kwaśniewski, Kaczyński i Komorowski. Widać znamienną przewagę prezydentów, których nazwiska zaczynają się na literę z samego środka alfabetu. Czy to oznacza, że teraz wygra pan Komorowski, czy też na odwrót: duch dziejów, dla jakiej takiej równowagi, uczyni lokatorem Pałacu pana Dudę? Zwłaszcza że pan Kukiz też jest z tego centralnego bractwa...

Ale – po kolei.

O Wojciechu Jaruzelskim jako prezydencie nie powiem jednego marnego słowa. Został wprawdzie wybrany nie bezpośrednio przez Naród, tylko przez połączone siły Sejmu i Senatu, ale ze swej roli wywiązywał się bez zarzutu, i nawet rok później ustąpił ze stanowiska, by zrobić miejsce dla swego nieznanego następcy.

Prezydenturę Lecha Wałęsy (człowieka, który obalił komunizm) postrzegam jako widomy dowód, że Opatrzność również w takich wypadkach czuwa nad naszą Ojczyzną. Panem Kukizem był wtedy pan Tymiński, a pan premier Mazowiecki, popierany przez sam Etos i przez środowisko wiadomej Gazety, został znokautowany już w pierwszej rundzie. Prezydent Lech Wałęsa nie wyrządził potem państwu prawie żadnych szkód, no, może poza pewną stratą czasu. Na dodatek przyłożył się, aby jego następcą został Aleksander Kwaśniewski (starsi ludzie pamiętają słynne „wszedłeś pan tu jak do obory", „panu to ja mogę podać nogie").

Dwie prezydenckie kadencje Aleksandra Kwaśniewskiego oceniam chyba najlepiej, choć trudno mi zapomnieć, że był na bańce podczas patriotycznych uroczystości katyńskich oraz, że ratyfikował konkordat. Ale wprowadził nasz kraj do NATO (1999) i do Unii Europejskiej (2003), a także odegrał kluczową rolę mediacyjną w ukraińskiej Pomarańczowej Rewolucji (2004).

Czwartego prezydenta wolnej Polski, pana Lecha Kaczyńskiego, miałem zaszczyt znać osobiście i dlatego wolałbym powstrzymać się od ocen jego prezydentury. Zginął tragicznie, a zapamiętałem go przede wszystkim jako człowieka odważnego, konsekwentnego i... umiarkowanego. Za jego najważniejsze dokonania niepolityczne uważam Muzeum Powstania Warszawskiego oraz udział w stworzeniu wyjątkowego narodowego skarbu, czyli Centrum Nauki Kopernik.

Piąty prezydent pan Bronisław Komorowski jaki jest – każdy widzi. Pan europoseł Duda jaki jest – każdy zobaczył przed czterema dniami w TVP i w Polsacie lub zobaczy dzisiaj w TVN.

Ten krótki przegląd belwederskich kadr przeszłych i przyszłych jasno dowodzi, że nie taki prezydent straszny jak go przeciwnicy malują. Chcę przez to rzec, że wybór pana Dudy ani pana Komorowskiego nie doprowadzi kraju do nędzy, katastrofy ani bankructwa. Tym bardziej, że obietnice składane w kampanii – w późniejszej praktyce są zazwyczaj niedotrzymywane albo dzielone przez dziesięć.

Jeden lubi rosół, a inny pomidorową. Jeden woli oglądać lekkoatletykę, a inny boks. Rzecz jasna, mam swojego niedzielnego faworyta, ale uważam, że każdy powinien wybrać go sam, wedle własnego patriotycznego rozumu, sumienia i gustu. Bez podpowiedzi.

Masz pytanie do autora? remuszko@gmail.com

W porządku chronologicznym, głowy państwa nazywały się Jaruzelski, Wałęsa, Kwaśniewski, Kwaśniewski, Kaczyński i Komorowski. Widać znamienną przewagę prezydentów, których nazwiska zaczynają się na literę z samego środka alfabetu. Czy to oznacza, że teraz wygra pan Komorowski, czy też na odwrót: duch dziejów, dla jakiej takiej równowagi, uczyni lokatorem Pałacu pana Dudę? Zwłaszcza że pan Kukiz też jest z tego centralnego bractwa...

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli