Działacze Nowoczesnej aktywnie włączyli się w akcję „Świecka szkoła". Jedną z twarzy kampanii jest Katarzyna Lubnauer, posłanka tej partii. Przekonuje, że obywatelski projekt ustawy (podpisało się pod nim 150 tys. osób; pierwsze czytanie w Sejmie odbyło się w czwartek) nie jest uderzeniem w Kościół, ale jedynie zmianą sposobu finansowania nauki religii. Argumentuje, że pieniądze, które państwo wydaje dziś na pensje dla katechetów, można wydać np. na naukę języków.
„Jesteśmy za tym, aby rozpocząć przyjazny dialog z Kościołem o finansowaniu religii w szkołach. I powrocie do zasad z lat 90." – to już czwartkowy tweet Ryszarda Petru. Zdaje się, że lider Nowoczesnej nie wie, o czym mówi. Zasad finansowania nauki tego przedmiotu od 1992 r. nikt nie zmieniał! Od 2007 r. stopień z religii jest wliczany do średniej – co także nie podoba się Nowoczesnej, choć mówi o tym nieco ciszej.
Historia polskiej polityki z ostatnich lat pokazuje, że na antyklerykalnej narracji poległo wiele ugrupowań. Niektóre wchodziły kilka razy do tej samej rzeki, ale niczego się nie nauczyły. Przykładem SLD, który w ostatniej kampanii parlamentarnej szedł ręka w rękę z Januszem Palikotem, bodaj największym antyklerykałem ostatnich lat.
Palikot to doskonały temat na odrębne studium przypadku. Niegdyś przyjaciel Kościoła, który wydawał jednoznacznie kojarzony tygodnik „Ozon". Potem – po katastrofie smoleńskiej – zaciekły wróg wszystkiego, co kojarzy się z religią.
Kiedy w październiku 2010 r. zwołał kongres założycielski swej partii, przedstawił program złożony z 15 punktów. Jedna trzecia z nich odnosiła się do Kościoła i moralności. Czego chciał? Powrotu religii do sfery sacrum. Aborcji. In vitro. Edukacji seksualnej w szkołach. Zaprzestania finansowania Kościoła ze środków publicznych.