Reklama

Spirydowicz: Sędzia jak wierzba

Afrykańskie przykłady pokazują, że nie zawsze udaje się doktrynalnie przestrzegać zapisów ustawy zasadniczej – pisze były ambasador RP w Maroku.

Aktualizacja: 17.02.2016 14:55 Publikacja: 16.02.2016 18:13

Spirydowicz: Sędzia jak wierzba

Foto: 123RF

Na kanwie polskiej gorącej dyskusji nad instytucją Trybunału Konstytucyjnego warto się przyjrzeć, jak organ ten funkcjonuje w krajach, które usiłują dopiero budować podwaliny systemu parlamentarnej demokracji. Myślę tu przede wszystkim o krajach Afryki Subsaharyjskiej.

 

Dobrą okazję ku temu stwarza lektura niedawno wydanej obszernej pracy „O duchu prawa afrykańskiego" („De l'Esprit du Droit Africain"), której odrębny rozdział poświęcony jest orzecznictwu konstytucyjnemu w Afryce. Autor Luc Sindjoun, wykładowca na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Jaunde (Kamerun), przyznaje, że choć sądy konstytucyjne w Afryce są dziedzictwem kolonialnym, to równocześnie stanowią one nieodłączny element w procesie demokratyzacji.

 

Dalsza refleksja w książce odwołuje się do częstych w Afryce stanów rozchwiania struktur państwowych i marginalizacji czy wręcz zaniku organów władzy. Jak wtedy ma się zachować ten organ, który formalnie stoi na straży porządku konstytucyjnego? W ślad za Jeanem de La Fontaine'em Luc Sindjoun nieco przewrotnie pyta, które z drzew przetrwa bez szwanku burzę: twardy i mocny z pozoru dąb czy też słaba giętka wierzba.

Reklama
Reklama

 

Jako przykład zachowania sądu konstytucyjnego dobrze ilustrujący tę bajkową przypowieść kameruński prawnik omawia sytuację w Mali po zamachu wojskowym w 2012 r., w którego konsekwencji od władzy został odsunięty demokratycznie wybrany prezydent Amadou Toumani Touré. Kraje zachodniej Afryki, stowarzyszone w regionalnej organizacji ECOWAS, wynegocjowały wówczas z puczystami rozwiązanie kompromisowe, które zakładało uznanie władz wojskowych. Te z kolei zobowiązały się do przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich. Do tego wszakże niezbędne było orzeczenie malijskiego sądu konstytucyjnego sankcjonujące stan faktyczny (junta u władzy i wymuszona dymisja Tourégo), a więc legitymizujące sytuację powstałą w wyniku naruszenia porządku konstytucyjnego państwa malijskiego. To bardzo pragmatyczne podejście, które mogłoby budzić sprzeciw dogmatycznych strażników litery prawa, pozwoliło jednak na przezwyciężenie politycznego impasu.

 

Inny przykład dostosowania się do okoliczności przez sądownictwo konstytucyjne w kraju afrykańskim – tym razem po ustaniu „burzy" – pochodzi z Liberii wstrząsanej przez ponad dekadę, w latach 1989–2003, krwawymi konfliktami wywołanymi przez „lordów wojny" z Charlesem Taylorem na czele. Otóż Sąd Najwyższy Liberii w swoim wyroku z 2011 r. odniósł się do skargi na działania Komisji Prawdy i Pojednania powstałej na mocy układu pokojowego zawartego w Akrze w celu ostatecznego pogodzenia wszystkich zwaśnionych stron. Skarżący zarzucał w swoim pozwie, że komisja działała z naruszeniem liberyjskiej ustawy zasadniczej, a Sąd Najwyższy te zarzuty podzielił, nie odnosząc się w żadnej mierze do specyfiki czasu działania komisji – tuż po krwawym konflikcie zagrażającym samej państwowości Liberii.

 

Kolejna egzemplifikacja niemieszczącej się w tradycji europejskiej „elastyczności" orzecznictwa konstytucyjnego Afryki dotyczy Madagaskaru. W 2009 r. przez kraj przeszła fala masowych protestów ludności wspieranych przez armię. Urzędujący prezydent Marc Ravalomanana przekazał władzę dyrektoriatowi wojskowemu, a ten z kolei powierzył ją liderowi opozycji Andry Nirinie Rajoelinie, mianując go „przewodniczącym władzy najwyższej, w okresie przejściowym". Malgaski sąd konstytucyjny w swoim werdykcie wskazał wprawdzie na niekonstytucyjność obu instytucji, czyli „dyrektoriatu wojskowego" i „władzy najwyższej, w okresie przejściowym" – uznał jednak akty prawne wydane przez oba niekonstytucyjne organy, motywując to „szczególnym kontekstem politycznym".

Reklama
Reklama

 

Ostatni, mogący wzbudzić największe kontrowersje, przykład odnosi się do Wybrzeża Kości Słoniowej. W rywalizacji o prezydenturę między Laurentem Gbagbo a wspieranym przez ONZ, UE i Unię Afrykańską Alassane Ouattarą tamtejszy sąd konstytucyjny najpierw ogłosił zwycięzcą tego pierwszego – 3 grudnia 2010 r., by parę miesięcy później, 4 maja 2011 r., proklamować zwycięstwo Ouattary, co było konsekwencją sytuacji politycznej w kraju i presji międzynarodowej.

 

Sędzia konstytucyjny, któremu przychodzi funkcjonować w tak skomplikowanym otoczeniu społeczno-politycznym, nie może doktrynalnie przestrzegać zapisów konstytucji. W krótkich momentach uspokojenia bywa dębem, ale znacznie częściej przypada mu rola wierzby z bajki La Fontaine'a.

Na kanwie polskiej gorącej dyskusji nad instytucją Trybunału Konstytucyjnego warto się przyjrzeć, jak organ ten funkcjonuje w krajach, które usiłują dopiero budować podwaliny systemu parlamentarnej demokracji. Myślę tu przede wszystkim o krajach Afryki Subsaharyjskiej.

Dobrą okazję ku temu stwarza lektura niedawno wydanej obszernej pracy „O duchu prawa afrykańskiego" („De l'Esprit du Droit Africain"), której odrębny rozdział poświęcony jest orzecznictwu konstytucyjnemu w Afryce. Autor Luc Sindjoun, wykładowca na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Jaunde (Kamerun), przyznaje, że choć sądy konstytucyjne w Afryce są dziedzictwem kolonialnym, to równocześnie stanowią one nieodłączny element w procesie demokratyzacji.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama