Sławomir Sowiński: Konfederacja. Łatwiej już było

Sondażowy sukces partii Sławomira Mentzena to efekt dobrego czytania nastrojów społecznych.

Publikacja: 02.08.2023 03:00

Konfederacja (na zdjęciu jeden z jej liderów Sławomir Mentzen) uważa, że po wyborach ich ugrupowanie

Konfederacja (na zdjęciu jeden z jej liderów Sławomir Mentzen) uważa, że po wyborach ich ugrupowanie wystąpi w roli rozgrywającego

Foto: Wojciech Stróżyk/REPORTER

Nie słabnie polityczne zainteresowanie Konfederacją i trudno się temu dziwić. Sondaże pokazują bowiem, że to, kto będzie rządził Polską po wyborach, zależy w dużej mierze nie tyle od okopanych w swym 18-letnim już sporze hegemonów: PiS i PO, ile od mniejszych partii, kroczących i konkurujących między sobą w drugim sondażowym szeregu. I choć stronnictwo Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka obsadza się dziś dość chętnie w roli rozgrywającego po wyborach, to nic nie wydaje się jeszcze przesądzone.

Sezon i refleks

Wiele już słusznie powiedziano i napisano o tym, dlaczego Konfederacja, której notowania jeszcze rok temu ocierały się czasem o 5-proc. próg wyborczy, dziś zajmuje w sondażach mocne trzecie miejsce z poparciem w okolicach nawet 15 proc., a jesienią może stać się siłą przesądzającą o losach władzy.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Rząd bez Lewicy, ale z Mentzenem?

Niechęć niektórych wyborców do klasycznych partii politycznych jako takich, zmęczenie części z nich 18-letnim już duopolem PiS–PO, skręt obu tworzących go hegemonów w kierunku socjalnej licytacji czy wreszcie plebiscytowość przesłaniająca merytoryczny wymiar kampanii – wszystko to sprawia, że kontrowersyjna dotąd dla wielu Konfederacja, nie wiele się właściwie zmieniając, części wyborców objawia się jako racjonalne antidotum na ostentacyjność, sztampowość czy pewną jarmarczność polskiej polityki, a może nawet jako swoisty biegun jej racjonalności. Tak wyborcy deklarujący dziś poparcie dla Konfederacji odczytują zapewne jej ofertę wymiany klasy politycznej, powrotu do wolnorynkowych fundamentów gospodarki, bardziej racjonalnej polityki społecznej czy nieulegania presji poprawności politycznej. To pragnienie innej polityki jest u części wyborców tak silne, że gotowi są puścić mimo uszu niektóre skrajne – a czasem skandalizujące – publiczne dywagacje liderów czy nestorów Konfederacji.

Kluczowe zatem wydaje się to, że sondażowy sukces Konfederacji ostatnich miesięcy jest efektem nie tyle własnej wyszukanej oferty tej partii, ile raczej trafnego i zręcznego odczytania nastrojów i deficytów obecnego kampanijnego sezonu. W tym sensie partia wolnorynkowych narodowców przypomina dziś nie tyle mniej renomowanego biegacza, który na dwa miesiące przed zawodami zaskoczył wysoką formą, ile raczej żeglarza, który płynąc pod rebeliancką, a dla niektórych radykalnie prawicową, banderą, złapał w swój żagiel silny wiatr społecznych nastrojów ignorowany dotąd przez wielkie polityczne wielomasztowce.

Przyspieszone wybory?

Podkreślając to, warto jednak zauważyć, że polityczne wiatry mogą się do wyborów jeszcze zmienić. A co więcej, rebeliancka flaga, która Konfederację dziś w sondażach ewidentnie niesie, tuż przed wyborami może okazać się dla niej nie lada problemem.

Konfederacja obiecuje nie tyle stabilniejsze rządy, ile szybkie kolejne wybory i więcej politycznego patosu 

Kwestia bodaj najważniejsza i zarazem swoista kwadratura koła, przed którą Konfederaci stają już dziś, to przedstawienie konkretnego scenariusza przywracania stabilności i racjonalności polskiej polityki. Rzecz bowiem w tym, że odnosząc sukces pod swym rebelianckim sztandarem i odżegnując się właściwie od możliwości wchodzenia po wyborach w koalicję z PO czy z PiS, swym zmęczonym obecną polaryzacją wyborcom Konfederaci obiecują de facto nie tyle lepsze, stabilniejsze rządy, ile szybkie kolejne wybory i kolejną kampanię wyborczą, a więc jeszcze więcej politycznego patosu, igrzysk i polaryzacji. Kolejne długie miesiące męczącego spektaklu z bardzo nieprzewidywalnym finałem.

Część wyborców, patrzących dziś na wolnorynkowych narodowców z pewną sympatią, tuż przed wyborczą urną może się zatem dwa razy zastanowić, czy jakiejś namiastki politycznej normalności nie szukać jednak gdzie indziej. W ofertach partii, które deklarują bardziej jednoznacznie gotowość lepszego rządzenia lub współrządzenia Polską już dziś, na wyciągnięcie ręki.

Do tego dochodzą też inne i bardziej uniwersalne wyzwania. Potrzeba szybkiego zbudowania rozpoznawalnej, ale i zdyscyplinowanej drużyny wyborczej sprawia, że konfederaci dość odważnie sięgają w swej kampanii i po powiązania rodzinne, i po polityków ze złożonymi politycznymi biografiami, i po ogrzewanie się w cieniu autorytetu apolitycznych z zasady instytucji, takich jak NIK. Jedno, drugie i trzecie może trochę zaskoczyć, a nawet zniechęcić wyborcę biorącego na poważnie obietnicę nowej jakości w polskiej polityce, jaką Konfederacja podnosi bodaj najwyżej.

Czytaj więcej

Elżbieta Czykwin: Jak wygrać wybory? Dziesięć mechanizmów

Można wreszcie zakładać, że rywale Konfederacji – i ci wielcy: PO i PiS, i ci mniejsi tacy jak Trzecia Droga – dotychczasowe dość sztampowe i nieskuteczne jej etykietowanie zastąpią we wrześniu rywalizacją programową, przyciągającą uwagę wyborców wolnorynkowych czy konserwatywnych. To także może być nie lada wyzwanie dla obecnych notowań konfederatów.

Mówiąc krótko: wiele wskazuje na to, że stosunkowo łaskawy czas sondażowej prosperity ostatnich miesięcy wolnorynkowi narodowcy mają już za sobą. A przed nimi rozmaite polityczne mielizny i katarakty, w których utknęli w swoim czasie inni, podobnie jak Konfederaci wypływający z różnych zatok politycznej rebelii czy beki, na głębokie wody poważnej polityki.

Autor jest politologiem, prof. UKSW

Nie słabnie polityczne zainteresowanie Konfederacją i trudno się temu dziwić. Sondaże pokazują bowiem, że to, kto będzie rządził Polską po wyborach, zależy w dużej mierze nie tyle od okopanych w swym 18-letnim już sporze hegemonów: PiS i PO, ile od mniejszych partii, kroczących i konkurujących między sobą w drugim sondażowym szeregu. I choć stronnictwo Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka obsadza się dziś dość chętnie w roli rozgrywającego po wyborach, to nic nie wydaje się jeszcze przesądzone.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego tym razem Lewicy miałoby się udać?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł