Krzyżak: Aborcyjny test dla milczków z PiS

Brak reakcji polityków PiS na doniesienia o nieudanej aborcji w stołecznym szpitalu zadziwia. Ale temat ochrony życia w tej kadencji wróci, a finał może zaskoczyć.

Aktualizacja: 14.03.2016 22:13 Publikacja: 14.03.2016 19:44

Krzyżak: Aborcyjny test dla milczków z PiS

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Dwa lata temu z wielkim rozgłosem przed kamerami telewizyjnymi prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zwolniła z pracy prof. Bogdana Chazana. Powód? Jako dyrektor Szpitala im. Świętej Rodziny w stolicy odmówił przeprowadzenia aborcji. Przez Polskę przetoczyła się wówczas wielka dyskusja na temat tzw. klauzuli sumienia. W szpitalu wszczęto kontrolę. Sprawą zajęły się prokuratura i Naczelna Rada Lekarska. Żadnej winy prof. Chazanowi nie udowodniono, a on sam walczy w sądzie o przywrócenie go do pracy.

Dziś, gdy w tym samym szpitalu po nieudanej aborcji przyszło na świat dziecko i lekarze zostawili je bez pomocy, by skonało, nikt żadnej kontroli nie wszczyna, a proaborcyjne lobby, które przed dwoma laty wieszało psy na Chazanie, milczy. Milczą też politycy partii rządzącej. A doniesienia do prokuratury złożyli jedynie ks. Ryszard Halwa, szef portalu Prawy.pl, oraz – na podstawie medialnych doniesień i potwierdzeniu w szpitalu, że taki przypadek rzeczywiście miał miejsce – poseł Kukiz'15 Piotr Liroy Marzec.

Najpewniej prokuratura nie dopatrzy się w działaniu lekarzy znamion przestępstwa i śledztwo zostanie błyskawicznie umorzone. Tak stało się w 2104 r., gdy we wrocławskim szpitalu dziecko przeżyło aborcję. Jeden z lekarzy podjął wówczas udaną reanimację, ale dziecko po kilku tygodniach zmarło. Postępowanie trwało kilka miesięcy. Śledczy uznali, że przestępstwa nie było.

We wszystkich tych przypadkach przesłanką do podjęcia zabiegu terminacji ciąży (prof. Chazan ostatecznie go nie przeprowadził) było tzw. ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu. Taką przyczynę wskazuje się przy większości legalnie wykonywanych w Polsce aborcji.

O wprowadzenie zakazu aborcji eugenicznej od lat walczy kilka organizacji pro-life. W poprzedniej kadencji Sejmu temat podejmowano trzykrotnie. Ale projekty Solidarnej Polski i dwa obywatelskie Fundacji Pro – Prawo do Życia (każdy podpisany przez ponad 400 tys. osób) nie trafiły nawet pod obrady komisji. Odrzucono je – przy sprzeciwie posłów PiS – w pierwszym czytaniu.

Obecne milczenie Hanny Gronkiewicz-Waltz czy polityków PO nie dziwi. Zaskakuje za to postawa posłów PiS, którzy w poprzedniej kadencji parlamentu przy każdej dyskusji o aborcji kreowali się na obrońców życia. Teraz żaden z prominentnych polityków partii rządzącej nie odniósł się do sprawy ze Szpitala Świętej Rodziny. W Sejmie dotąd nie pojawił się też projekt zakazu aborcji.

Nie ma wątpliwości, że zmiana przepisów w tej materii to temat drażliwy. Być może PiS nie chce otwierać kolejnych frontów, ale temat i tak wróci. Wtedy się okaże, kto faktycznie jest obrońcą życia, a kto wykorzystuje ten temat jedynie do walki politycznej.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi