Paweł Kowal, Karol Przywara: Gruzińskie aspiracje

Dla Gruzinów polityczną stawką ostatnich protestów jest obecność w UE i NATO, dla Rosji – wpływy w Kaukazie Południowym. Kto będzie górą – pokażą już najbliższe miesiące.

Publikacja: 07.04.2023 03:00

Demonstracja w Tbilisi

Demonstracja w Tbilisi

Foto: David Mdzinarishvili / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM

Ostatni sprzeciw Gruzinów wobec ustawy o „zagranicznych agentach” przebiegał pod europejskim sztandarem. Rezultat protestów jest po kilku tygodniach niejednoznaczny – społeczeństwo Gruzji pokazało zdolność do mobilizacji, a władza siłę rozładowania protestu.

Można powiedzieć, że ulica Rustawelego, centralny punkt w Tbilisi, jest jak stacja meteorologiczna, która mierzy pogodę polityczną w Gruzji. To tu miała miejsce rewolucja róż w latach 2003–2004. W 2019 roku po przemówieniu w gruzińskim parlamencie rosyjskiego deputowanego Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa na kongresie parlamentarnym państw prawosławnych odbył się na Rustaweli wielki wiec. Doprowadziło to do dymisji przewodniczącego parlamentu Gruzji Iraklego Kobachidze, dzisiejszego lidera partii rządzącej Gruzją. Także ubiegłoroczne masowe wiece w tym miejscu zjednoczyły Gruzinów wokół poparcia dla zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Dwuznaczna postawa rządu Gruzji była tylko jednym z powodów demonstracji. Gruzini to wedle statystyk jedno z najbardziej konserwatywnych społeczeństw w Europie, ale też najbardziej proeuropejskie. Od kilku lat wyczuwają, że ucieka im szansa na integrację z UE.

Gruzja chce do Unii

Ustawa o rejestracji organizacji pozarządowych i mediów, które realizują działania z grantów międzynarodowych, i określenie ich jako „agentów zagranicznych”, była napisana w autorytarnym stylu Putina. Plan jej wprowadzenia rozsierdził Gruzinów. Protesty, które wybuchły 7 marca 2023 roku, miały burzliwy przebieg – doszło do starć z policją, która tłumiła je armatkami wodnymi i gazem łzawiącym. Pod wpływem protestów i nacisków międzynarodowych partnerów Gruzji, większość parlamentarna zapowiedziała wycofanie się z forsowania kontrowersyjnego prawa. Zapowiedź weta ze strony prezydentki Salome Zurabiszwili nie zrobiła początkowo większego wrażenia na liderach rządzącego Gruzińskiego Marzenia.

Czytaj więcej

Gruzja odpływa Zachodowi

Zapalnikiem protestów był projekt ustawy, ale faktyczna stawka w tej rozgrywce miała jednak charakter geopolityczny. Putin boi się ruchu na rzecz niepodległości Czeczenii i chce zabezpieczyć Kaukaz od południa. Chce też, by w krytycznym momencie wojny Rosji z Ukrainą i pośrednio Zachodem, Gruzja została uciszona i zneutralizowana oraz trwale osadzona w roli sojusznika rosyjskich interesów na Kaukazie. Także interesy Zachodu na Kaukazie są po 24 lutego 2022 roku aż nadto ewidentne – osłabienie rosyjskich wpływów i zatamowanie putinowskiej polityki neokolonialnej.

Strukturalny problem Gruzji polega na tym, że aspiracje społeczeństwa są w dużo większym stopniu prozachodnie niż polityka ekipy premiera Bidziny Iwaniszwilego. Na tezie, że rząd odkleił się od ambicji społeczeństwa, Zurabiszwili, kiedyś aliantka Gruzińskiego Marzenia, buduje dziś jego krytykę. Według badań przeprowadzonych jesienią 2022 roku przez Międzynarodowy Instytut Republikański (IRI) poparcie dla integracji Gruzji z Unią wyraża ok. 85 proc. społeczeństwa.

Czytaj więcej

Gruzja. Gwałtowne spory o "zagranicznych agentów"

Wewnątrz rządu Gruzji są różne podejścia do prozachodniego wyboru kraju, wszak to ten gabinet doprowadził do podpisania umowy stowarzyszeniowej i złożył formalnie wniosek o przystąpienie do UE. Część ekipy Iwaniszwilego jest zdecydowana kontynuować marsz na Zachód, który największej dynamiki nabrał po rewolucji róż z 2003 roku, kiedy to ekipa Mikheila Saakaszwilego przystąpiła do odważnych reform i budowania nowoczesnego państwa.

Siła społeczeństwa

Problem w Gruzji po 24 lutego 2022 roku polega dodatkowo na tym, że większość społeczeństwa nie podziela spolegliwej wobec Rosji polityki rządu. Także w tej sprawie ludzie wychodzą na ulicę. Co wynika z ostatniej fali protestów w Gruzji dla kontynuacji jej prozachodniego kursu?

Po pierwsze – proeuropejski i pronatowski kurs Gruzji nie tylko utrzymuje się, ale wręcz się wzmacnia. Gruzini są w stanie zmobilizować się, wytrwać kilka dni na proteście, wymusić na władzy pewne koncesje: dymisję Kobachidzego w 2019 roku, a obecnie wycofanie projektu ustawy. Obie strony sporu – władza i demokratyczna część społeczeństwa – pamiętają rewolucję róż z lat 2003–2004. Iwaniszwili wie, że czasem wystarczy kropla, która przeleje czarę i straci pozycję, jak wtedy Szewardnadze. Dlatego ustępuje pod wpływem protestów. Ludzie mają poczucie, że klucz do zmiany sytuacji politycznej w Gruzji leży nie w procesie wyborczym, ale w skuteczności protestu.

Po drugie – ostatnie protesty potwierdziły, że w istocie najważniejszym problemem Gruzji jest rozdźwięk między społecznymi oczekiwaniami a polityką realizowaną przez rząd. Najdobitniejszym tego przykładem jest stosunek do wojny w Ukrainie i lawirowanie przedstawicieli Gruzińskiego Marzenia w tej sprawie. Kolejny fałszywy ruch rządu w tej sprawie czy powrót do ustawy o zagranicznych agentach mogą wywołać kolejne protesty uliczne – doprowadzić do sytuacji rewolucyjnej bądź rozłamów w obozie władzy.

Zmiana w Gruzji dokona się albo poprzez zmianę polityki przez Iwaniszwilego (kiedy przekona się o całkowitej słabości Putina) albo w wyniku jakiejś kolejnej fali protestów – wtedy Iwaniszwili może bezpowrotnie utracić władzę i narazić się na podobne kłopoty, jakie ma dzisiaj Saakaszwili. Rząd Gruzji tymczasem wykonuje manewry przypominające politykę Janukowycza na Ukrainie z lat 2012–2013. Zdaje on sobie sprawę z prozachodnich nastrojów społeczeństwa, czyni proeuropejskie gesty, niektóre postaci z kręgu władzy wręcz sympatyzują po cichu z nastrojami społecznymi, ale realnie marsz Gruzji do UE jest dzisiaj wyhamowany, a Tbilisi służy jako negatywny przykład relacji z Zachodem. Przeciąganie tego rodzaju polityki przybliża zwykle jakiś rodzaj wariantu rewolucyjnego w rozwiązaniu politycznego konfliktu.

Szansa dla Polski

Po trzecie nie da się otworzyć drzwi do UE dla Gruzji bez wypuszczenia na wolność Micheila Saakaszwilego, który przebywa w areszcie w bardzo złym stanie zdrowia. Saakaszwili jest dzisiaj obywatelem Ukrainy i nie będzie już prawdopodobnie kandydatem na nowego przywódcę Gruzji, nawet w przypadku sukcesu jakiejś kolejnej fali protestów. Jednak bez rozwiązania jego kwestii nie zostaną zresetowane relacje z Zachodem.

Czytaj więcej

Gruzińsko–ukraińska kłótnia z Rosją w tle

Ewentualna śmierć Saakaszwilego w trakcie odbywania kary rzuci się cieniem na relacje Gruzji z UE i USA i w zasadzie wykluczy ekipę Bidziny Iwaniszwilego z możliwości rozmów o europejskiej i transatlantyckiej współpracy. Nie będą już w takim wariancie mieli możliwości manewru nawet, gdyby w Rosji zakończyły się rządy Putina.

Po czwarte – teraz jest czas na aktywność polskiej dyplomacji ws. Gruzji. Czekając na zmiany w Gruzji trzeba mieć plan na czas, kiedy one nastąpią – najpóźniej po cofnięciu się Rosji z Ukrainy. Gruzini nie posiadają dzisiaj w Unii ani NATO żadnego realnego wsparcia nie licząc Węgier – ale akurat poparcie toksycznego Orbana raczej szkodzi.

Gruzja jest bardzo zaangażowana we współpracę z NATO, ma umowę stowarzyszeniową z UE, w przypadku dalszego osłabienia Rosji kwestia gruzińska może być nagle gorącym tematem: z dnia na dzień może się w Gruzji wiele zmienić jak bywało już nieraz w historii, Saakaszwili może wyjść na wolność. Mogą też zajść zmiany w polityce obecnego rządu. Ze względu na oczywiste cele strategiczne oraz tradycję polskiej polityki wschodniej Polska powinna być gotowa na rolę adwokata Gruzji. Rząd Polski powinien szukać wsparcia dla Gruzji i pomagać jej wejść do UE i NATO - a aliantów po stronie Gruzji można znaleźć we wszystkich głównych środowiskach politycznych. Gruzja nie może pozostać z boku procesów, które dzieją się na naszych oczach. Wciąż jest szansa na status kandydata do UE dla Gruzji.

o autorach

Paweł Kowal jest politologiem, profesorem w ISP PAN, posłem na Sejm RP
Karol Przywara jest prezesem Fundacji Kaukaskiej, pełnomocnikiem prezydenta Wrocławia ds. współpracy międzynarodowej

Ostatni sprzeciw Gruzinów wobec ustawy o „zagranicznych agentach” przebiegał pod europejskim sztandarem. Rezultat protestów jest po kilku tygodniach niejednoznaczny – społeczeństwo Gruzji pokazało zdolność do mobilizacji, a władza siłę rozładowania protestu.

Można powiedzieć, że ulica Rustawelego, centralny punkt w Tbilisi, jest jak stacja meteorologiczna, która mierzy pogodę polityczną w Gruzji. To tu miała miejsce rewolucja róż w latach 2003–2004. W 2019 roku po przemówieniu w gruzińskim parlamencie rosyjskiego deputowanego Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa na kongresie parlamentarnym państw prawosławnych odbył się na Rustaweli wielki wiec. Doprowadziło to do dymisji przewodniczącego parlamentu Gruzji Iraklego Kobachidze, dzisiejszego lidera partii rządzącej Gruzją. Także ubiegłoroczne masowe wiece w tym miejscu zjednoczyły Gruzinów wokół poparcia dla zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Dwuznaczna postawa rządu Gruzji była tylko jednym z powodów demonstracji. Gruzini to wedle statystyk jedno z najbardziej konserwatywnych społeczeństw w Europie, ale też najbardziej proeuropejskie. Od kilku lat wyczuwają, że ucieka im szansa na integrację z UE.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny