Różne inicjatywy, często kontrowersyjne, promowane przez ministrów lub posłów, siłą rozpędu trafiają do Sejmu, który rozpoczyna natychmiast procedowanie. Tak było z ustawą metropolitalną, która przyniosła PiS duże straty wizerunkowe. – Wszyscy byli zdziwieni – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z posłów PiS. – Koledzy dopytywali, dlaczego to robimy. Jak się ma większość, to przepchnąć można wszystko. Ale po co?
Zamieszanie z odwołaniem z MON Bartłomieja Misiewicza też psuje wizerunek „zdyscyplinowanej drużyny dobrej zmiany", skoro słowa prezesa Kaczyńskiego nie są wystarczającym powodem do rozwiązania problemu potężnego asystenta ministra Macierewicza. Nic dziwnego, że posłowie PiS mają kłopot z interpretacją i nie powstał żaden rozsądny „przekaz dnia" tłumaczący, co właściwie dzieje się na linii Nowogrodzka – MON. Ale posłowie wierzą, że nić porozumienia nie została zerwana. – Nie ma możliwości, że minister pozostawił Misiewicza na stanowisku rzecznika bez porozumienia z prezesem – zapewnia nasz rozmówca. – Widocznie to była skoordynowana akcja przeciw Misiewiczowi z zewnątrz, nie można pozwolić, żeby go odstrzelili.