Ettore Greco
Rz: Prezydent Emmanuel Macron zapowiada, że kiedy Francja rozpocznie uzdrawianie finansów publicznych, Niemcy zgodzą się na przebudowę unii walutowej: powołanie odrębnego budżetu dla strefy euro, parlamentu, ministra finansów. To znaczy, że trzecia gospodarka eurolandu, Włochy, już jest zreformowana?
Ettore Greco: Niemcy na razie wstrzymują się z zaakceptowaniem reform proponowanych przez Macrona z powodu słabości Francji. Ale nawet jeśli reformy uda się wprowadzić, to nie wystarczy. Bo przecież nowe rozwiązania proponowane dla strefy euro, w szczególny sposób idące w kierunku uwspólnotowienia długu, będą musiały objąć Włochy. Jeśli więc Macron sądzi, że reformy we Francji wystarczą, aby przekonać Niemcy, to się myli. Podobnie myli się, jeśli sądzi, że Włochy miałyby zostać wykluczone z tego nowego porozumienia: to jest nierealistyczne. Krótko mówiąc, uzdrowienie sytuacji finansowej Włoch jest tu sprawą kluczową.
Włochy trzymają więc w szachu całą strefę euro. Czy będą zdolne ograniczyć rekordowy dług, zdynamizować gospodarkę? Najpóźniej w maju kraj czekają wybory, które mogą chyba nawet wygrać populiści.
Pytanie, co się rozumie pod pojęciem wygrania wyborów: przejęcie władzy czy blokowanie polityki innych. Wiele też zależy od tego, czy do wyborów uda się zmienić ordynację wyborczą, ujednolicić system, w jakim powołuje się Senat i izbę niższą parlamentu, czy nawet ustanowić okręgi jednomandatowe. Dziś mamy zasadniczo system proporcjonalny z minimalnym progiem dla małych ugrupowań, odmiennym dla obu izb. I jeśli taki układ pozostanie lub będzie zreformowany w niewielkim stopniu, jest bardzo mało prawdopodobne, aby jakakolwiek partia zdobyła większość w parlamencie. Przeciwnie, będziemy mieli bardzo rozdrobniony parlament, zapewne z trzema biegunami: centroprawicą, centrolewicą i Ruchem Pięciu Gwiazd. Zbudowanie w takim układzie trwałej koalicji będzie bardzo trudne, szczególnie że Beppe Grillo (lider Ruchu Pięciu Gwiazd – red.) nie chce z nikim współpracować. Trudno też wyobrazić sobie porozumienie Forza Italia Silvio Berlusconiego z Partią Demokratyczną Matteo Renziego, bo każdy z nich dużo by na tym stracił w oczach swoich wyborców. Co więcej, sama centroprawica jest bardzo podzielona. Forza Italia ma dziś porównywalne poparcie co Liga Północna, ale oba ugrupowania zasadniczo się różnią, jeśli idzie o politykę gospodarczą, o stosunek do Unii. Grozi nam więc paraliż.