Trzy lata więzienia i dziesięcioletni zakaz wykonywania zawodów nauczyciela lub opiekuna – taką karę sąd w Pleszewie wymierzył ks. Arkadiuszowi H. za wykorzystywanie seksualne nieletnich. Duchowny – jeden z antybohaterów filmu braci Sekielskich „Zabawa w chowanego" – odpowiadał za wykorzystanie jednej osoby, ale pokrzywdzonych (zeznawali w sądzie) było więcej. Jednak przestępstwa, których wobec nich dopuścił się H., uległy przedawnieniu.
Czytaj także: Koniec tej zabawy
Można oczywiście dyskutować ze stosunkowo niskim wymiarem kary (prokurator wnosił o sześć lat więzienia), ale najważniejsze, że w ogóle jest. W jakiejś mierze symboliczna, lecz jednak ważna dla osób pokrzywdzonych przez H., ważna dla innych ofiar, które wciąż tłumią swój ból i nie potrafią o nim powiedzieć głośno, nie są gotowe na to, by domagać się sprawiedliwości. Być może sprawa z Pleszewa – i oby tak się stało – doda im odwagi.
Pewien etap sprawy ks. H. się zakończył. Ale wciąż nie są zamknięte inne jej wątki. To z jednej strony proces kanoniczny księdza – po wyroku państwowego sądu, który dowiódł tego, że wykorzystywał seksualnie małoletnich – nie ma wątpliwości, że i on zakończy się karą. Być może nawet wydaleniem ze stanu kapłańskiego. Z drugiej zaś strony na drobiazgowe wyjaśnienie czeka jeszcze temat zaniedbań, jakich w odniesieniu do tej sprawy dopuścił się bp Edward Janiak.
Tuż po filmie Sekielskich – w maju ub. roku – zawiadomienie w sprawie ewentualnych zaniedbań ówczesnego ordynariusza kaliskiego złożył abp Wojciech Polak. Biskup Janiak został zawieszony, wyjaśnienie sprawy zlecono abp. Stanisławowi Gądeckiemu, w październiku bp Janiak zrezygnował z kierowania diecezją. Dziś jedynie domyślamy się dlaczego, ale nikt nie ogłosił tego publicznie. Nie ogłosił, bo proces wyjaśniania na poziomie Stolicy Apostolskiej jeszcze trwa. I dopóki się nie skończy, dopóki opinia nie pozna jego ostatecznego efektu, trudno będzie uznać, że sprawa jest zamknięta. Im szybciej się to stanie, tym lepiej.