Według cytowanych badań wielka zmiana opinii publicznej zaszła w latach 2005 – 2009. Nie miało na nią wpływu to, co wydarzyło się kilkanaście lat wcześniej. Ale skoro mowa o początku lat 90., to w ówczesnej debacie o aborcji wielką rolę odegrał film "Niemy krzyk" pokazujący, jak wygląda w rzeczywistości przerywanie ciąży. A więc ówcześni bojownicy o prawo do życia też posłużyli się metodą szokową i sprawili, że aborcja przestała być oczywistością. A trzeba pamiętać, że wysokonakładowe media były proaborcyjne, a więc hamowały zmianę nastawienia opinii publicznej do tej sprawy. Do tej pory zresztą mamy do czynienia z tekstami np. w "Gazecie Wyborczej", że aborcja, czyli zabicie dziecka, jest w niektórych przypadkach w porządku.
[b]Obecna ustawa antyaborcyjna dopuszcza przerywanie ciąży w szczególnych przypadkach. I jest powszechnie uważana za kompromis.[/b]
To jest tak zwany zgniły kompromis, zbudowany na kilkuset zabójstwach rocznie. Dla mnie to jest odrażające, nawet gdyby tylko jeden człowiek został zabity w ramach tego kompromisu.
[b]Czego pan oczekuje? Zmiany ustawy?[/b]
Tak. Chcemy do tego doprowadzić za pośrednictwem opinii publicznej. Bo po pierwsze prawo oderwane od przekonań większości obywateli bardzo łatwo może się stać prawem martwym. Po drugie większość polityków nie kieruje się zasadami, tylko słupkami poparcia społecznego. Chcemy, żeby te słupki jednoznacznie wskazywały politykom, jak mają głosować w Sejmie. Uważam, że poznańska akcja przybliża nas do tego.
[b]A kiedy ludziom opatrzy się plakat z Hitlerem i ludzkimi szczątkami, to sięgnie pan po bardziej drastyczne metody?[/b]