Bardzo wiele robi dla naszego bezpieczeństwa Sławomir Nowak. Nie tylko stawia nowe fotoradary (sam, święcąc przykładem, zapewnia że jeździ przepisowo - choć z reguły wozi go szofer), ale w ramach podnoszenia umiejętności kierowców utrudnia też egzaminy na prawo jazdy. O tym, jak się do tego niepopularnego (choć przyznajmy - niegłupiego) przedsięwzięcia zabrali w ministerstwie, opowiedział na swoim blogu Paweł Piskorski, były wpływowy działacz Platformy.

Usłyszałem zabawną historyjkę z ostatnich dni z kulis naszego rządu. Minister Sławomir Nowak przygotowywał spektakularny i bardzo rozbudowany program poprawy bezpieczeństwa na drogach. Zawiera on m.in. nowe, trudniejsze zasady egzaminów na prawo jazdy, które właśnie wchodzą w życie. Uznano, że to sprawa niepopularna i zastanawiano się jak złagodzić obraz tego posunięcia.

Jeden z PRowców rządu zaproponował żeby pokazać, że wcale ten egzamin nie taki straszny i że każdy może go zdać. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jako realizację tego pomysłu podsunął ideę, że może by minister Nowak dał przykład i na oczach kamer i innych mediów zdałby ten egzamin. Podzięką za pomysł była nie tylko karczemna awantura ale otarło się nawet o możliwość wylania owego PRowca z roboty. Urocza anegdota. Egzaminować to my, ale nie nas.

A może egzamin powinien zdać kierowca Nowaka?