Rz: Rosjanie polują na pana. Czy nie boi się pan, że spotka pana los Aleksandra Litwinienki?
Ahmed Zakajew:
Nie, bo strach nie jest gwarancją bezpieczeństwa. Sasza Litwinienko był moim przyjacielem, podobnie jak Anna Politkowska. Trafiliśmy do spisu wrogów państwa rosyjskiego. Ale nigdy nie zamilknę i nie przestanę mówić o Czeczenii. Niestety, Europa – wiedząc o zabójstwach i więźniach politycznych w Rosji – nie zmienia swego stosunku do Rosji. Nawet nowy premier Polski mówił, że chce poprawić stosunki z Moskwą. Wszyscy europejscy liderzy ściskają dłonie Putinowi! Tymczasem planowany Związek Białorusi i Rosji to pierwszy krok do odbudowy ZSRR, a Moskwa już szykuje się do aneksji Naddniestrza, Osetii Południowej i Abchazji.
Czy podczas wizyty w Warszawie spotkał się pan z przedstawicielami polskich władz?
Nie. Rozmawiałem natomiast z wieloma mieszkającymi tu czeczeńskimi uchodźcami.