[link=http://blog.rp.pl/usowicz/2009/09/22/ewa-usowicz-skarbowa-beznadzieja/]Skomentuj na blogu[/link]
Okazuje się, że postępowanie podatkowe trwające krócej niż rok to swoisty sukces, bo najdłuższe zajęło ponad sześć lat... W tym czasie można oczywiście pójść z torbami, tocząc boje o zwrot podatku.
Trwające latami spory to wyzwanie dla zawodników o stalowych nerwach. Do przyjaznego państwa daleko mu jak stąd na Marsa.
No, lecz może „fiskus nierychliwy, ale sprawiedliwy”? Niestety, okazuje się, że też nie bardzo – jakość decyzji wciąż pozostawia wiele do życzenia. Coraz więcej z nich jest uchylanych, głównie przez sądy administracyjne.
Można by w tym tonie ponarzekać dłużej, ale trzeba przyznać, że suche liczby to niejedyna strona medalu. Bo przecież urząd, który wydał bardzo dużo decyzji, mógł mieć wśród nich sporo prostych spraw. A ten, który działa w dużym mieście, ma zwykle trudniej, choćby dlatego, że przypada na niego więcej postępowań dotyczących dużych przedsiębiorców, często bardzo skomplikowanych. Jeszcze inny obraz rzeczywistości wyłoni się, gdy „wydajność” urzędu zmierzymy liczbą zatrudnionych pracowników.