[wyimek][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/04/21/tomasz-wolek-komorowski-kandydat-idealny/" "target=_blank]Weź udział w dyskusji[/link][/wyimek]
Ostatnie tragiczne wydarzenia związane z katastrofą prezydenckiego samolotu postawiły Bronisława Komorowskiego w bardzo trudnej sytuacji. Jako marszałek Sejmu musiał on przejąć obowiązki tragicznie zmarłego prezydenta. Jako kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta znalazł się w sytuacji, w której dwaj jego główni oponenci Lech Kaczyński i Jerzy Szmajdziński zginęli.
To położenie dla polityka nie do pozazdroszczenia. Cokolwiek by marszałek Komorowski w tej sytuacji zrobił, mogło się to stać i stało przedmiotem krytyki ze strony oponentów politycznych. Na przykład kiedy ogłosił nominację generała Stanisława Kozieja na szefa BBN. Było to nie tylko szukanie ponadpartyjnego fachowca, ale też pewien gest w kierunku opozycji. W końcu generał był wiceministrem obrony w rządzie PiS.
Nie przeszkodziło to jednak np. Antoniemu Macierewiczowi w krytykowaniu tego posunięcia. Powiedział on, iż gen. Koziej z tego rządu w 2006 roku odszedł, bo się w pełni z polityką PiS nie zgadzał. Czyli i tak źle, i tak niedobrze.
Mimo tych trudności Komorowski nie uległ żadnej pokusie. Godna powściągliwość, z jaką się zachowywał w tym trudnym czasie, stała się powodem do niesprawiedliwych oskarżeń o brak empatii. A przecież, znajdując się w tak delikatnym położeniu, nie mógł dopuścić do tego, by się pojawiły zarzuty, iż próbuje wykorzystać te chwile do zbijania kapitału politycznego. Dlatego bardzo dobrze, że nie starał się na siłę wchodzić w rolę ojca narodu. Nie mógł stworzyć wrażenia, że już jest prezydentem, gdyż pełni jedynie jego obowiązki. I z tego zadania wywiązał się znakomicie. Zachowywał się skromnie i odpowiedzialnie. Było to widać we wszystkich jego kolejnych przemówieniach, jakie wygłosił w tym trudnym czasie.