Aktualizuję kawał z długą brodą, ale, przyznają państwo, pasuje jak ulał. Mniejsza o mnie; od tygodni obserwuję, jak przerabianiem kawałów i wymyślaniem nowych zabawia się cała rzesza ukrywających swą tożsamość internautów. Jeśli w polskim społeczeństwie coś się ostatnimi czasy zmieniło, to zmieniło się właśnie tam, w sieci.
Jeszcze parę miesięcy temu jedynym zauważalnym obiektem kpin byli bracia Kaczyńscy. No, ewentualnie Lepper, Giertych i Rydzyk, ale głównie Kaczyńscy. Mędrkowie z salonowych mediów pouczali wtedy, że to dlatego, iż PO po prostu nie jest śmieszna, w przeciwieństwie do PiS. No i masz ci los; nie sposób znaleźć dziś w sieci żadnego nowego fotomontażu czy filmiku kpiącego z tego rzekomo tak oczywistego obiektu żartów. Pewien tygodnik, przyrządzany pod gust ludzi, którzy przy czytaniu poruszają ustami, wyrzucił nawet na okładkę zapowiedź "najnowszych dowcipów o Kaczyńskim". I nic. Dowcipy o "hodowcy zwierząt futerkowych" jakoś nie chwytają.
Za to szyderstw z PO, jej kandydata i autorytetów zatrzęsienie – niektóre robione naprawdę z talentem, jak filmiki "ministerstwa prawdy" czy przerobiony metodą Jacka Fedorowicza wywiad TVN 24, w którym Władysław Bartoszewski opowiada, jak stryjeczny brat jego babki szedł do Pacanowa, żeby się podkuć. Ciekawe, jak sam Fedorowicz (który z wiekiem z kontestatora stał się salonowcem) zareagował na zastosowanie jego pomysłu do tak niewyobrażalnej jeszcze niedawno profanacji.
W każdym razie to coś znaczy. Podobnie jak dane ZKDP, że po katastrofie smoleńskiej wzrosła sprzedaż wszystkich gazet, i tylko "Gazety Wyborczej" spadła. Nie chcę przesądzać co to znaczy. Zobaczymy już za dwa tygodnie.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/06/08/znaki-w-kioskach-i-w-sieci/]Skomentuj[/link][/ramka]